Wylano wiele łez nad losem byłych TW. Przypuszczam, że nie jest łatwo być zdrajcą, zdrajcą ujawnionym. Ale nigdy żaden dziennikarz, żaden publicysta nie zainteresował się tym, w jakiej sytuacji znajduje się ten, kto odkrywa, że bliski mu człowiek donosił. W drodze, 4/2007
Wymaganie odwagi i konsekwencji
Od dawnych agentów trzeba domagać się wyznania winy. W słynnej homilii w archikatedrze warszawskiej Benedykt XVI mówił z uznaniem i wdzięcznością o tych, „którzy nie ulegali siłom ciemności”. Wzywał: „Uczymy się od nich odwagi, konsekwencji i wytrwałości w dochowaniu wierności Ewangelii”. Wszyscy o tym zapominają, cytując tylko następne zdania o unikaniu „aroganckiej pozy sędziów minionych pokoleń”. Tymczasem od byłych agentów takiej odwagi i konsekwencji wymagać wolno. A nawet trzeba. To może im przywrócić utracony honor i godność. Nade wszystko jednak jest swego rodzaju zadośćuczynieniem. W przeciwnym razie dawne ofiary donosów stają się ofiarami po raz kolejny. Można wybaczyć komuś, kto nas zdradził. To nie tylko jest możliwe, to przynosi wielką ulgę. Daje spokój i poczucie pogodzenia ze światem, który odzyskuje busolę. Jesteśmy do przebaczania nieźle przygotowani poprzez religię i/lub kulturę. Historia Szawła, który stał się Pawłem, opowieść o Jacku Soplicy, Kmicicu i rozmaitych innych „nawróconych” jest wdrukowana w matrycę zbiorowej świadomości.
Natomiast sytuacja zamazywania oczywistości zamyka wszystkie strony w fatalnej przeszłości. Także ofiary donosów, które szamocą się uwięzione w pułapce świata odartego z podstawowej ufności.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»