"Nikt odpowiedzialny za religię nie może być pobłażliwy wobec terroryzmu, a tym bardziej nie powinien go propagować. Ogłaszanie się terrorystą w imię Boga, zadawanie gwałtu człowiekowi w imię Boga jest profanacją religii." W drodze, 5/2007
Wróćmy do zarzutu wysuwanego pod adresem religii monoteistycznych. Często przeciwstawia się im pełne łagodności religie dalekowschodnie. Szczególnie wyróżniany jest tu buddyzm. Do rangi aksjomatu urosła teza Jorge Luisa Borgesa, że „buddyzm jest jedyną religią, która nigdy nie wywołała wojny”. Ufam, że nie muszę nikogo przekonywać o tym, że naprawdę bez satysfakcji, ale z prawdziwą przykrością przypominam strumienie krwi, jakimi naznaczona jest historia Chin, Japonii czy Indii [3]. Nawet buddyzm, mimo zasługującego na najwyższy szacunek sprzeciwu wobec stosowania przemocy, w realnych wojnach w różnorodny sposób uczestniczył, a także je wywoływał [4].
Czas na konkluzje. Po pierwsze: Przykro to mówić, ale nie ma takich tradycji duchowych, które by nie były obciążone jakimiś ciężkimi winami. Nie wolno się nam z tym pogodzić, ale powinniśmy to uznać – bez wybielania własnej formacji, ale i bez niesprawiedliwego oczerniania formacji nam duchowo obcych. Oskarżanie innych formacji (bo nie mówię o konkretnych przestępcach), nawet kiedy jest materialnie zgodne z prawdą, zazwyczaj pogłębia istniejące między ludźmi przepaści. Natomiast rzetelne ubolewanie z powodu win popełnionych przez naszych duchowych przodków może istotnie obronić nas samych oraz naszych duchowych potomków przed popełnianiem win analogicznych.
Zwłaszcza nam, katolikom, nie wolno dopuścić do tego, żeby wyznanie win popełnionych w imieniu Kościoła, którego dokonał Jan Paweł II na początku wielkiego postu 2000 roku, zostało zapomniane jako nic nieznacząca ceremonia. Przypomnę jednak przy okazji, że Papież bardzo dopilnował tego, żeby wyznanie win nie miało nic wspólnego z uwiarygodnianiem czarnej legendy na temat historii naszego Kościoła.
Po drugie: Im mniej ludzie się spowiadają, tym więcej są skłonni oskarżać i potępiać innych. Sami unikajmy takiej postawy i wspomagajmy innych, żeby jej unikali.
Wreszcie po trzecie: Niestety, również w imię religii może być głoszona nienawiść i mogą być popełniane zbrodnie. Wypacza to samą istotę religii. Fakty takie – o czym z wielką mocą przypominał Jan Paweł II – „znieważają imię Boże i oszpecają autentyczne oblicze człowieka”.
[3] Por. Artur Basham, Indie. Od początku dziejów do podboju muzułmańskiego, PIW Warszawa 1973.
[4] Por. Jacek Sieradzan, Buddyzm a wojna, w: Religie a wojna i terroryzm, red. Jan Drabina, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2003, s. 119–132.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.