Rodzice do recyklingu

Ważne, by dziecko otrzymało sygnał o adopcji, gdy ma 3–5 lat, bo jest ono wtedy w relacji zawierzenia do dorosłych. Kiedy będzie miało 15 lat i znajdzie się w okresie młodzieńczego buntu, powiedzenie prawdy o adopcji może mieć destrukcyjne skutki. W drodze, 12/2009



Zatem najlepszym sposobem pomagania dzieciom, które mają przynajmniej jedno z rodziców, jest stworzenie takich warunków, by mogły wrócić do domu rodzinnego?

W latach 90. zlecałem studentkom pedagogiki przeprowadzenie badań. Otrzymywały narzędzia badawcze, ankiety, listę dzieci z placówki i jechały do ich rodzinnej miejscowości. Prosiłem, by poszły do ośrodka pomocy społecznej, do organizacji pozarządowej, do szkoły, do parafii, na posterunek policji, czyli do ludzi, którzy mieli mandat, by zapukać do drzwi rodziców dzieci z placówki. Okazało się, że wszyscy traktowali zabranie dziecka jako załatwienie problemu, bo skoro w domu rodzinnym była wódka, były awantury, to zabranie stamtąd dziecka pozwalało odhaczyć problem. Według mnie zabranie dziecka to dopiero pierwszy etap. Ci wymienieni wyżej ludzie powinni mieć poczucie moralnego obowiązku, niektórzy również obowiązku prawnego, wpłynięcia na rodziców.

Niektórzy w niewłaściwy sposób odczytują Konwencję Praw Dziecka i widzą się w roli wybawców dzieci, którzy bronią ich przed opresyjnym światem dorosłych. A przesłanie tej konwencji brzmi: władzo, jeśli chcesz pomóc dziecku, wspieraj jego rodzinę. Konwencja opisuje dziecko w rodzinie. Tymczasem z badań wynikło, że społeczność posegmentowała rodzinę na wstrętnych rodziców i krzywdzone dzieci. Jeżeli nie wykorzystamy początkowego momentu zabrania dziecka do uruchomienia działań terapeutyczno-wychowawczych wobec rodziców, to następuje racjonalizacja porażki rodzicielskiej.

Gdy się jednak podejmie działania, można wiele wygrać, bazując na zawstydzeniu, zakłopotaniu, irytacji z powodu zabrania dziecka. To, co najlepsze w tych ludziach, buntuje się przeciw takiej sytuacji i trzeba to wykorzystać. Mądrzy dyrektorzy placówek dają rodzicom proste zadania: zrób to, zrób tamto. Wprzęgają ich w życie placówki, zapraszają do współpracy, rozmawiają z nimi.

Rodzinne domy dziecka w potocznym myśleniu funkcjonują jako alternatywa dla dużych placówek. A jaka jest różnica między rodzinnym domem dziecka i zawodową rodziną zastępczą?

Rodzinne domy dziecka to placówki opiekuńczo-wychowawcze, czyli ten, kto je prowadzi, jest ich dyrektorem, uczestniczy w szkoleniach, musi znać przepisy, ma budżet, stawki na remonty i rozliczenia, organ prowadzący w postaci samorządu. Te domy w kategoriach pedagogicznych funkcjonują jako rodzina, ale w sferze organizacyjnej – jako placówka. Dzieci pozostają w nich w zasadzie do osiągnięcia pełnoletniości.

Do rodzin zastępczych o charakterze pogotowia trafiają dzieci z interwencji, czyli czasami z melin, i przebywają tam maksymalnie przez rok. To rodziny zawodowe, które mają licencję, odbyły szkolenia i funkcjonują na podstawie umowy ze starostą lub prezydentem. Przynajmniej jedno z takich rodziców ma pensję, ubezpieczenie zdrowotne itd. Pomaga im superwizor, pracownik socjalny, który próbuje łączyć dziecko z rodzicami. Zawodowych rodzin zastępczych o charakterze pogotowia jest w kraju ponad pięćset. Poza tym są zawodowe rodziny zastępcze wielodzietne, terapeutyczne (dla dzieci chorych i upośledzonych), a w przyszłości mają powstawać zawodowe rodziny zastępcze dla młodocianych matek w ciąży i po urodzeniu dziecka.

Jeśli ktoś mnie pyta o możliwość założenia rodzinnego domu dziecka, mówię: „Zacznij od nowicjatu! W wielodzietnej rodzinie zastępczej przetrzesz szlaki, bo weźmiesz pod opiekę dzieci, a jeżeli uznasz, że to nie dla ciebie, wygasisz działalność, nie biorąc kolejnych. A jeżeli zaskoczysz, to przemodelujesz rodzinę zastępczą na rodzinny dom”.





«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...