Nikt z nas nie ma prawa do kapłaństwa. To nie jest prywatny biznes potrzebny do spełnienia się. Mamy prawo być ochrzczeni w Kościele i słuchać Słowa. W drodze, 1/2010
Oby tak było, że młody ksiądz po formacji ma poczucie, że ważny jest depozyt, a on w tej rzeczywistości jest depozytariuszem. Ale on wchodzi w świat, który mówi: „Ocal swoją indywidualność!”. I nagle mu się ten depozyt zderza z wołaniem „ocal siebie!”. To znaczy, z takim momentem, w którym chce odpocząć, jest zmęczony, nie czuje ludzi, nie czuje grup…
Po pierwsze, nikt nie mówi, że nie ma prawa do odpoczynku. Że nie ma prawa do kryzysu czy załamania. Jednak kapłaństwo bazuje na łasce, na którą człowiek się otwiera. To jest punkt wyjścia. Wyczytałem ostatnio mądre zdanie ks. prof. Ignacego Różyckiego, że brak nadziei w człowieku jest blokadą dla łaski boskiej. Różycki sformułował tę myśl w kontekście pytania, dlaczego Kościół nie powinien znosić celibatu. I odpowiada, że nie powinien tego czynić, bo ten zapis prawny jest znakiem nadziei, jaką Kościół ma wobec Pana Boga, że będzie On dawał Kościołowi mężczyzn, którzy rozumieją sens celibatu. Jeśli Kościół zniósłby takie prawo, to znaczy, że straciłby nadzieję wobec Pana Boga. Jeśliby ją stracił, to znaczy, że zablokowałby się na dar Boży. Pan Bóg chce dawać, a w nas nie ma nadziei. Przy zachowaniu proporcji, można to odnieść do wszystkich darów łaski w Kościele.
Po drugie, ksiądz, który wchodzi w jakąkolwiek wspólnotę ludzi, żeby ich prowadzić w wierze, przy odrobinie uczciwości sam będzie z tego związku korzystał, będzie się budował ich wiarą, ich sposobem przeżywania wiary. Kiedy ich będzie spowiadał, to sam się będzie nawracał, odkryje ludzi, którzy poważniej traktują niektóre sprawy niż on sam. Zaangażowanie duszpasterskie to nigdy nie jest przekaz w jedną stronę.
Wreszcie, po trzecie, jedną z ważnych dyspozycji kandydata do kapłaństwa jest otwartość na głoszenie Słowa, umiejętność modlitwy liturgią, a nie odgrywania jej. Ksiądz powinien być człowiekiem ducha i modlitwy. Ważna jest też zdolność do wchodzenia w głębokie relacje z ludźmi, zbierania ich we wspólnotę. Jeśli on tego nie ma, to nie powinien przyjmować święceń!
Jak wygląda przygotowanie do wchodzenia w relacje w trakcie formacji? Czy tego można nauczyć? Czy taką zdolność można odkryć w każdym?
W jakiejś mierze tak. Każdy kapłan i każdy, kto jest na drodze do święceń, niektóre z tych wartości, cnót czy kwalifikacji, jakkolwiek by je nazwać, już posiada. Droga w seminarium jest po to, żeby je pomnażać. Ale nie należy się spodziewać, że się to uda w stopniu absolutnym. To byłaby utopia granicząca z herezją. Chrystus nie szuka bezgrzesznych ludzi, żeby im przekazać władzę święceń. Są tacy, którym wchodzenie w relacje przychodzi łatwo, co wcale nie oznacza, że to będą najgłębsze relacje. Są tacy, którym przychodzi trudno, bo np. wyszli z takiej, a nie innej rodziny i są zablokowani emocjonalnie. W niektórych przypadkach można sięgnąć po pomoc psychologa czy warsztaty z komunikacji, ale seminarium samo w sobie daje dużo możliwości popatrzenia na siebie w tej kwestii. Klerycy żyją cały czas w gronie dwustu ludzi. Byłoby czymś zdumiewającym, gdyby tu funkcjonował człowiek, który z nikim nie rozmawia, w żadną relację nie wchodzi, nie ma żadnych przyjaciół, nie potrafi czegoś razem z innymi tworzyć.
A zdarza się, że ludzie w seminarium odkrywają w sobie inne powołanie niż kapłaństwo?
Zdarza się. Jest nawet w regulaminie krakowskiego seminarium zapisane takie zdanie, które mówi, że są tutaj ludzie, którzy albo umacniają się na swojej drodze do kapłaństwa, albo odkrywają inne powołanie i idą gdzie indziej. Czasem tłumaczę klerykom, którzy chcą odejść, że seminarium nie spełniło jeszcze wobec nich swojej roli. Bo oni nadal nie wiedzą, co mają zrobić ze swoim życiem. Nie muszą mieć w stu procentach gotowej odpowiedzi, ale jakiś zarys powinni mieć, skoro stąd odchodzą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.