Najtrudniejsze spowiedzi nie są spowiedziami największych grzeszników, ale osób, które nie bardzo radzą sobie z oceną, czy spowiadają się z grzechów, czy też jedynie z „wykroczeń” wobec zupełnie niezrozumiałego prawa. W drodze, 2/2010
Ogólne rady są proste. Musimy pamiętać, że nasze sumienie nie jest tożsame z naszymi moralnymi odczuciami i to nie one odgrywają główną rolę w jego funkcjonowaniu. Po drugie, musimy być świadomi, że ludzkie sumienie po prostu się uczy i na tę naukę potrzebuje czasu. Nie można zakładać, że mamy świadomość moralną od razu ukształtowaną i pełną. Musimy dać jej czas, wsparcie i możliwości rozwoju, zapewnić „nauczycieli i podręczniki”.
Kilka rad na koniec
W jaki konkretnie sposób uczyć sumienie pewnego i wyraźnego rozeznawania grzechów? Jest w tej materii kilka pomocnych rad.
Pamiętajmy, że rachunek sumienia nie jest spojrzeniem na siebie naszymi własnymi oczami, ale oczami Pana Boga. Jak widzi Pan Bóg, warto się dowiadywać z tych źródeł, które mamy do dyspozycji: Pisma Świętego oraz Tradycji i nauczania Kościoła. Niekiedy spojrzenie Pana Boga na nasze grzechy może być znacznie łagodniejsze niż nasze własne, pełne ambicji sądy o nas samych. Czasami jednak Boże spojrzenie może być surowsze niż nasze – zwłaszcza wówczas, gdy moralny wzrok duszy przesłania nam hipokryzja.
Kiedy oceniamy własne czyny, starajmy się dokonać serii eksperymentów myślowych, które pozwolą nam osądzić najpierw obiektywne zło czy dobro czynu, a później dopiero nas samych jako jego sprawców. Nie pytajmy się więc, czy źle zrobiłem, że ściągałem, ale zadajmy sobie pytanie, czy ściąganie jest złe. Później warto postawić sobie pytanie, jak oceniłbym taki grzech, gdyby dopuścił się go ktoś inny. Tej metody użył prorok Natan wobec króla Dawida. Opowiedział Dawidowi historię o kimś innym niż on sam. Król miał okazję wydać „obiektywną” ocenę określonego postępowania nieznanego człowieka. Dopiero wówczas Natan zidentyfikował bohatera opowieści jako króla Dawida. Jest to dokładna odwrotność reguły, która obowiązuje przy sądzeniu innych ludzi. Wówczas warto sobie pomyśleć, że sądzimy nas samych. Jeśli sądzimy nas samych, dobrze jest pomyśleć sobie, że oceniamy czyn innego człowieka.
Pomocne w ocenie moralnej jest wracanie pamięcią do prawdy, że nie ma czynów neutralnych moralnie. Nasze działania są złe albo dobre. Czasami łatwiej nam będzie ocenić czyn, gdy zadamy sobie pytanie nie o to, czy był on grzechem albo czy był zły, ale czy mogę spokojnie powiedzieć, że to, co zrobiłem było dobre. Są to niby bardzo bliskie pytania, ale jednak różne. Jeśli pytam sam siebie: „Czy jazda bez biletów transportem miejskim jest złem?”, mogę sobie czasami odpowiedzieć dosyć pobłażliwie: „No, może i jest, ale co tam taki grzech, drobiazg”. Kiedy jednak zadam sobie pytanie, czy czynię realne dobro w ten sposób, że nie kupuję biletów i nie płacę za przejazd, jednoznacznie będę mógł sobie odpowiedzieć, że bez wątpienia dobrym takiego postępowania nie można nazwać. Czyny są złe albo dobre, moralna neutralność nie istnieje.
W pracy nad rozeznawaniem moralnym pomoże nam przede wszystkim nie tyle nasz wysiłek, ile sam Duch Święty, Światłość Sumień. We współpracy z Nim życie moralne staje się przygodą taką, jak nauka obcego języka. Męczymy się ze słówkami, wymową i gramatyką. Ale czujemy, że nasz świat się poszerza. Nie „dołujemy się” błędami i niepowodzeniami, ale je poprawiamy i chcemy mówić i rozumieć coraz lepiej. W istocie życie moralne jest nauką języka, tego języka miłości, którym mówi się w Państwie Bożym, Królestwie Niebieskim albo – jak kto woli – w życiu szczęśliwym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.