Twierdzą, że posiadają szczególną moc. Podobno wiedzą, jak poskromić szatana i przywrócić spokój udręczonej duszy. W rzeczywistości nie biorą odpowiedzialności za odprawiane „czary” i niczego nie gwarantują. Świeccy „egzorcyści” z nauką Kościoła nie mają nic wspólnego. Przegląd Katolicki, 4 marca 2007
Twierdzą, że posiadają szczególną moc. Podobno wiedzą, jak poskromić szatana i przywrócić spokój udręczonej duszy. W rzeczywistości nie biorą odpowiedzialności za odprawiane „czary” i niczego nie gwarantują. Nie przepisują lekarstw, a za swoje usługi wystawiają spore rachunki. Świeccy „egzorcyści” z nauką Kościoła nie mają nic wspólnego.
Pieniądze i sława
Lubią wokół siebie medialny szum. Swoje anonse zamieszczają w prasie lokalnej, krajowej i w Internecie. Chętnie przyjmują zaproszenia do programów telewizyjnych i radiowych. Przedstawiają dyplomy, certyfikaty i pozwolenia jako dowód posiadania nadprzyrodzonych mocy. Podkreślają przynależność do nielicznej grupy światowej klasy bioterapeutów, którzy leczą ludzi z chorób ciała i ducha. Nazywają się „bioterapeutami ostatniej nadziei". Obiecują, że zdejmą klątwę i wygonią diabła. Swoje czary odprawiają przy widowni lub na odległość za pośrednictwem fotografii. – Egzorcyzm uprawiany przez osoby świeckie jest zjawiskiem bardzo niebezpiecznym, któremu ulegają osoby z różnych warstw społecznych – mówi psycholog Danuta Sitarska. – Zdarza się, że tego rodzaju pomocy szukają ludzie zdesperowani, którzy nigdzie już nie widzą ratunku. Wielu z nich świadomie nie chce skorzystać z pomocy lekarzy. Powodem tego jest obawa przed kompromitacją lub ośmieszeniem. Tymczasem objawy choroby się nasilają. Zamiast poprawy następuje pogorszenie. Pomimo zapewnień „egzorcysty” szatan nie chce odejść. Czekanie na cud wydłuża się w nieskończoność. Gdy ratunek nie przychodzi, czasami decydują się na samobójstwo.
Diabeł im nie straszny
Tzw. świecki egzorcysta zazwyczaj przekonuje, że wyrzuca diabła, złe duchy, negatywne energie. Potwierdzeniem tego mają być liczne świadectwa uzdrowionych. Tymczasem w przypadku rzeczywistych wpływów demonicznych, zniewoleń czy opętań jego działania pogarszają stan pacjentów. – Zagubionym, słabym, cierpiącym na zaburzenia psychiczne, uzależnionym łatwo wmówić, że dręczą ich demony – dodaje Danuta Sitarska. – Tymczasem do tragedii dochodzi, kiedy ludzie uwierzą w kłamstwa i poddadzą się praktykom. Na chwilę poprawia się ich samopoczucie i wzrasta nadzieja. Niecierpliwie czekają na kolejną poradę. Wierzą, że poprawa nie przychodzi od razu. Idą na drugi seans, potem na trzeci, czwarty...