Normalni. To słowo przewija się we wszystkich wspomnieniach opisujących Poznańską Piątkę. Ci normalni, zwyczajni chłopcy z poznańskiej ulicy Wronieckiej, potrafili wznieść się na wyżyny heroizmu i odejść z tego świata z bohaterstwem i żarliwą wiarą godną pierwszych chrześcijan. Przewodnik Katolicki, 19 sierpnia 2007
- To byli chłopcy „do tańca i do różańca”, pełni życia, uwielbiali się śmiać, robić sobie psikusy. Mówi się o nich często „zwykli-niezwykli”, bo choć są błogosławionymi, są świętymi, to ich życie było absolutnie normalne, pełne takich zwyczajnych chłopięcych wydarzeń. Nie byli przy tym żadnymi aniołkami: zdarzało im się i wypić kieliszek alkoholu i zapalić papierosa i pobić się, a jeden z nich został nawet wyrzucony na miesiąc z oratorium. To nie była więc duchowość w typie Dominika Savio, który od samego początku życia był mistykiem, tylko raczej taka dojrzewająca. Ich prawdziwe duchowe wzrastanie rozpoczęło się wraz z uwięzieniem. To był początek ich wielkich życiowych rekolekcji – podkreśla ks. Andrzej Godyń.
Po wybuchu wojny, Piątka z Wronieckiej, podobnie jak tysiące innych młodych ludzi, zgłosiła się do wojska. W kampanii wrześniowej dane było jednak tylko uczestniczyć Czesiowi Jóźwiakowi, który wziął udział w bitwie pod Koronowem, walcząc tam nawet na bagnety i rzucając butelkami z benzyną w niemieckie czołgi. Reszcie nie udało się zaciągnąć do wojska. Z tym większym zapałem całą Piątka przystąpiła do konspiracji po wrześniowej przegranej. „Weteran” Czesiek odpowiadał więc za komórkę Narodowej Organizacji Bojowej, do której należała m.in. także pozostała czwórka oratorian. I choć konspiracja, przede wszystkim kolportaż podziemnej gazetki narodowej, stały się istotną częścią ich codzienności, wszystko to jednak działo się jakby w ramach zwykłego życia. Nadal bowiem chodzili do oratorium, opiekowali się młodszymi, śpiewali wraz z innymi chórzystami w nie zamkniętych jeszcze kościołach Poznania.
Ich konspiracja trwała jedynie rok. We wrześniu 1940 roku, po wpadce całej organizacji, chłopcy z Wronieckiej zostali zadenuncjowani przez Polaka - konfidenta Gestapo i aresztowani. Czekały ich niekończące się przesłuchania, tortury i pobyty w kolejnych więzieniach: osławionym Forcie VII, w areszcie przy ulicy Młyńskiej, we Wronkach, w Spandau, Neukolen i Zwickau, i w końcu w Dreźnie. Z hitlerowskich łap nie wyszli już nigdy...
– Najmłodszy z nich Jarogniew pisał w liście do mamy, że jest bity do nieprzytomności. Podobnie traktowano pozostałych chłopców. Mimo to cała Piątka dzielnie znosiła swoje męczeństwo, w miarę możliwości zachowując przy tym swój naturalny, radosny charakter. Świadczą też o tym listy ich współwięźniów. Jeden z nich pisząc do swojej siostry, wspomina, że przebywa z nim ta znana „śpiewająca Piątka” – opowiada ks. Andrzej Godyń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.