Przez ostatnie kilkanaście lat kierowałam gdańskim Ośrodkiem Terapii Dzieci i Młodzieży, i tam mogłam naocznie przekonać się, jak wielkie spustoszenie w dziecięcej psychice powoduje nieobecność ojca lub zła jego obecność w rodzinie. Przewodnik Katolicki, 13 stycznia 2008
Podobno kobieta podświadomie wybiera sobie męża, który jest podobny do jej ojca...
– Taka sytuacja jest dość częsta, ale nie wynika to tylko z podziwu dla własnego ojca, jako tego uosobienia męskiego ideału. Często kobieta, której relacje z ojcem były złe, wychodzi za mąż za człowieka, który w jej odczuciu jest przeciwieństwem ojca. Tymczasem dopiero w trakcie małżeństwa okazuje się, że wybrała kogoś identycznego. Przypomina mi się w tym momencie historia córki Artura Rubinsteina. Ta kobieta miała bardzo złe relacje ze swoim ojcem. Znakomity pianista wymagał bowiem od swoich dzieci ciągłego uwielbienia oraz poklasku i oczekiwał raczej, że to one będą dla niego, a nie on dla nich. Córka Rubinsteina wybrała więc sobie za męża pastora, a jednym z powodów tej decyzji był fakt, że ów człowiek potrafił przeciwstawić się jej ojcu. I dopiero w czasie małżeństwa okazało się, że charakter jej męża jest identyczny z ojcowskim, z tą tylko różnicą, że sceną tego pastora była ambona.
Cóż zatem powinni robić tatusiowie, by nie stać się dla swoich córek takim antywzorem, jak wspomniany wyżej Artur Rubinstein?
– Bez względu na płeć i wiek dziecka podstawowe zadanie ojca to być obecnym w jego życiu. Ale sama fizyczna obecność nie wystarczy, ojciec musi być także obecny pod względem emocjonalnym. A to jest bardzo ważna sfera – wspólne spędzanie czasu z dzieckiem, szacunek dla niego i akceptacja jego osobowości. Oczywiście nie jest to tożsame z przyzwalaniem dziecku na wszystko. Chodzi o jakieś rozsądne stawianie zasad i norm.
Ojciec powinien też raczej inwestować w dziecko, niż oczekiwać, że spełni ono jakieś jego potrzeby czy niezaspokojone ambicje. Rodzicielstwo polega przecież na tym, żeby być dla dziecka, nie zaś by dziecko było dla rodziców.
Prawdziwym testem na ojcostwo i w ogóle rodzicielstwo jest okres dojrzewania dzieci...
– Wydaje się często, że dorastające dzieci – a zwłaszcza synowie – nie potrzebują kontaktu fizycznego z rodzicami, czasami wręcz protestują, kiedy ojciec przytuli je lub pogłaszcze. Ale to wcale nie oznacza, że żaden kontakt nie jest im potrzebny. To raczej poza. Bo kiedy wertuję notatki z warsztatów, jakie prowadziłam dla młodzieży licealnej i czytam ankiety, w których nastolatki piszą, czego oczekują od ojca, to w odpowiedziach powtarza się zawsze to samo: zrozumienie, możliwość wygadania się, rozmowa, akceptacja, szczerość, obecność, wysłuchanie, cierpliwość. Wbrew pozorom pomoc finansowa pojawia się dopiero na dalszym miejscu.
Jeśli więc miałabym pokusić się o udzielenie jakiejś uniwersalnej rady, to odpowiedziałabym mało oryginalnie: należy z dzieckiem rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. I to nie tylko o jakichś błahostkach, ale także o rzeczach dla niego naprawdę ważnych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.