Moje dziecko ma cukrzycę

Choroba jest jak zakon, trzeba przestrzegać jej reguł. Niestety dotyczy to także dzieci. Zwłaszcza w cukrzycy zasady są bardzo surowe. Od rodziców i opiekunów zależy czy dziecko się do nich zastosuje. Oto historia Michała. Przewodnik Katolicki, 11 maja 2008



Węglowodany w kanapce


Gdy przychodził czas na kanapkę, po prostu ją wyjmował z plecaka i zjadał na lekcji. Bez fałszywego wstydu i ukrywania się. Mógł, ale nie musiał wychodzić z klasy, żeby wziąć insulinę, kiedy na samym początku posługiwał się penem. – Byłam spokojna, że to, co najważniejsze dla jego zdrowia jest pod kontrolą mówi mama Michała. Było jej łatwiej, bo w szkole społecznej gdzie uczył się jej syn była i nadal jest nauczycielką biologii. Ale czy wszystko wyjaśnia ta jej szczególna sytuacja? Czy to jest ten jedyny klucz do całej sprawy? Chyba nie. Najważniejsze aby i Rada Pedagogiczna i nauczyciele, którzy są najbliżej chorego dziecka wykazali zrozumienie i gotowości tej szczególnej opieki, kiedy przyjdzie taka potrzeba. Żeby szkoła dla takiego ucznia była przyjazna. W szkole Michała to było przede wszystkim. W innych też przecież może być.

Początki radzenia sobie z chorobą są bardzo trudne. Zaczyna się od ważenia i mierzenia kolejnych porcji jedzenia, wyliczania ile węglowodanów jest w kanapce, a ile na talerzu podczas obiadu. W domu Michała ta sprawa urosła do wymiaru odpowiedzialności za zdrowie dziecka. Trzeba także pilnować, aby chory jadł wedle ścisłego reżimu czasowego. Aby przestrzegał wyznaczonych pór posiłków. Michał buntował się, nie jestem przecież głodny – odpowiadał. - Próbowałam tłumaczyć – mówi mama Michała- że z tą chorobą nie można być na wojennej stopie, stawiane przez nią warunki trzeba uszanować.



Egzamin z odpowiedzialności


Nie dmuchała i nie chuchała na syna. Wiedziała, że to mógł by być pierwszy krok do wyizolowania się Michała ze świata. W szkole też nie chciała dla niego taryfy ulgowej. Oczekiwała pomocy i wyrozumienia, kiedy będzie tego potrzebował. Zachowanie, które w normalnych sytuacjach jest zwykłym szkolnym żartem, czy też nawet wybrykiem, mogło być przecież spowodowane emocjami, u podłoża których była choroba. Jaka w takich przypadkach powinna być „kwalifikacja czynu”? Prośba o zwolnienie z lekcji wychowania fizycznego nie musiała być wymigiwaniem się od gimnastyki, może był to brak sił do ćwiczeń fizycznych. Jak odróżnić jedno od drugiego? Michał musiał teraz zdawać dodatkowe egzaminy z odpowiedzialności. W jego nowym świecie było to bardzo trudne. Przydałaby się pomoc psychologa dziecięcego, ale z dostępem do tego specjalisty nie jest łatwo ani w szkołach, ani w naszej służbie zdrowia.



Strach mroził plecy


Całej rodzinie przyszło zdawać trudne egzaminy. Najtrudniejszy był chyba pierwszy wyjazd Michała na obóz wakacyjny, pierwsza eksperymentalna gościna z nocowaniem poza domem, pierwszy wyjazd zagranicę w ramach szkolnej wymiany. – To były zupełnie inne warunki, w których nie mogłam być natychmiast obecna przy Michale. Strach mroził wtedy plecy – mówi matka. Uważa, że strach byłby mniejszy, gdyby świat był po prostu bardziej przyjazny. Chodzi o rzeczy czysto praktyczne, takie jak udzielenie pomocy choremu na cukrzycę, gdy na przykład straci przytomność. Może warto wprowadzić powszechność noszenia przez chorych na cukrzycę kolorowej bransoletki oznaczającej – pomóż mi! Przyjazna szkoła. Doświadczenia pokazują, że wszystkie dzieci uczą się wtedy solidarności społecznej. To wartość sama w sobie. Twórzmy więc przyjazny świat dla dzieci chorych na cukrzycę. A jest ich przecież coraz więcej.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...