publikacja 27.05.2008 22:21
Dlaczego właśnie ja muszę cierpieć? Czemu mnie to spotyka? Za jakie grzechy? Panie profesorze, czy przyzwyczaił się Pan już do tego typu pytań ze strony swoich pacjentów? W tych pytaniach wyraża się wielki egzystencjalny ludzki ból, wielkie duchowe rozterki człowieka stojącego na progu śmierci. Przewodnik Katolicki, 25 maja 2008
Te znaki z „góry” można otrzymywać w najróżniejszy sposób. Mój znajomy pod koniec lat 80. wyruszył rowerem na poszukiwanie grobu swojego krewnego, kapłana, który został stracony w więzieniu berlińskim w czasie drugiej wojny światowej. Pierwszego dnia znalazł gościnę w NRD w kościele u księdza, drugiego dnia przekroczył granicę i przed północą dotarł do jakiegoś klasztoru w Berlinie. I kiedy na furcie podał swoje nazwisko, zakonnica otworzyła szeroko oczy i prosiła go o dowód na potwierdzenie tożsamości. A po chwili powiedziała: my tutaj na pobliskim cmentarzu zajmujemy się grobem Pańskiego zamordowanego przez nazistów wuja…
Albo inny przypadek- relacja kobiety, która opisywała ostatnie chwile życia swojej mamy: kiedy przyszedł moment umierania, oczy matki stały się takie niebieskie jak niebo.
Ja głęboko wierzę, że owo „otwieranie się nieba”, które przeżywają ludzie umierający, jest także dla nas wielką pociechą i nadzieją, że idziemy do dobrego Boga. Zwłaszcza kiedy patrzę na tę drobną osobę, która przy mnie umiera i pytając ją: no jak tam Pani Julio dzisiaj, słyszę w odpowiedzi: no wie pan ciało coraz słabsze, ale duch rośnie. Bo ja zbliżam się do nowego życia.
aktualna ocena | - |
głosujących | 0 |
Ocena |
bardzo słabe
|
słabe
|
średnie
|
dobre
|
super