Do kancelarii parafialnej przyszła mama z synem. Przyszła, bo właśnie dowiedziała się, że w parafii będzie bierzmowanie. Wprawdzie dopiero za dwa tygodnie, ale ona przychodzi już teraz, nie chce odkładać tej sprawy na ostatnią chwilę. Przewodnik Katolicki, 22 czerwca 2008
Do zderzenia wymagań Kościoła ze świadomością tych niby wierzących ludzi dochodzi w wielu sytuacjach. Może szczególnie ma to miejsce przed zawarciem sakramentu małżeństwa. Oto przychodzą np. młodzi ludzie, którym do tej pory obojętny był Kościół i Pan Bóg, i nie mogą, czy też nie chcą, zrozumieć, że stawia się im „jakieś wymagania”. Jednoznacznie odczytują to jako utrudnianie i złośliwość księdza. Czasami reakcją jest wówczas zdziwienie, częściej gniew. „My sobie tego życzymy i ksiądz nie ma prawa nam odmawiać. Ksiądz powinien się cieszyć, że chcemy zawrzeć ślub w Kościele, a ksiądz nam utrudnia, wymyśla przeszkody. Jak nie - to będziemy żyć bez ślubu i to będzie księdza wina”. Taki mały szantaż.
Innym razem w takiej sytuacji są patetyczne słowa o Kościele, do którego oni przyszli z wielkim zaufaniem, a spotkali się z odrzuceniem. Czasem są łzy, nieraz przedstawienia z zaangażowaniem całej rodziny, słowa o poczuciu krzywdy, o rozczarowaniu spowodowanym rozbieżnością między tym, co głosi Kościół, a tym, z czym spotykają się w kancelarii parafialnej. „Nie mieści się nam w głowie, że księża tak mogą postępować”. Czasem są skargi na księdza zanoszone do księdza biskupa lub - co jest nowością - donos na księdza do „czujnych” stacji telewizyjnych czy brukowych gazetek. I już wtedy nie bardzo wiadomo, o co bardziej chodzi: o sakrament czy o postawienie na swoim za wszelką cenę. Może jest to obraz przejaskrawiony, ale takie sceny w kancelarii parafialnej nie należą do rzadkości przed ślubem, przed chrztem dziecka, przed I Komunią Świętą...
Słyszy się często argument, że Pan Jezus przebaczał, że nikogo nie odtrącił, więc Kościół i księża nie powinni postępować inaczej. To prawda. Pan Jezus tak postępował i mówił o wielkiej radości całego nieba z każdego nawróconego grzesznika. Kościół też cieszy się każdym nawróceniem, ale chce mieć przynajmniej nadzieją, że jest to nawrócenie, a nie udawanie. Bo wydaje się, że nierzadkie są wypadki usiłowania przyjęcia sakramentu bez wiary: ochrzcić dziecko - bo tak robią wszyscy czy z przesądu (bo bez chrztu może zachorować) lub tak na wszelki wypadek, żeby dziecko nie miało kiedyś żalu do rodziców. Zawrzeć sakramentalne małżeństwo ze względu na rodzinę czy sąsiadów; posłać dziecko do I Komunii Świętej - „niech dziecko nie będzie gorsze od innych, niech też ma swoją uroczystość”.
Czy rezygnacja z wymagań, uleganie prośbom i groźbom jest aktem miłosierdzia czy raczej utwierdzaniem tych niby-wierzących w przekonaniu o słuszności ich postępowania?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.