Cieszyć się czy smucić?

Do kancelarii parafialnej przyszła mama z synem. Przyszła, bo właśnie dowiedziała się, że w parafii będzie bierzmowanie. Wprawdzie dopiero za dwa tygodnie, ale ona przychodzi już teraz, nie chce odkładać tej sprawy na ostatnią chwilę. Przewodnik Katolicki, 22 czerwca 2008



Wybór wolny i konsekwentny


W jednym przynajmniej zdaniu wspomniana na wstępie matka miała bezwzględną rację: „Przymusu nie ma”. Kościół ma świadomość obowiązku troski o każdego człowieka, ma obowiązek podjąć wszelkie starania, aby nikogo nie utracić i każde odejście człowieka od Kościoła jest jakąś przegraną metod duszpasterstwa i osobistą porażką kapłana. Ale Kościół szanuje też wolną wolę człowieka. Już Jozue nawoływał Naród Wybrany: „Rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie” (Joz 24, 15). Przecież i od Pana Jezusa odchodzili słuchacze, bo twarda wydawała się im Jego nauka (por. J 6, 60 -66), a przecież Pan Jezus nie złagodził swoich wymagań, aby ich zatrzymać.

Sprawa wiary jest sprawą wolnego wyboru. Nie ma takiej siły, która by zmusiła człowieka, aby wierzył, aby uczęszczał na katechezę czy do Kościoła, aby wypełniał praktyki religijne. Nikogo nie można zmusić do kościelnej przynależności. Zresztą, jaką wartość miałaby taka wiara z przymusu? Trzeba się zdecydować i być konsekwentnym: albo jestem człowiekiem wierzącym i przynajmniej staram się wypełniać wszystkie zobowiązania wiary - albo nie ma co siebie oszukiwać. Siebie - bo przecież Pana Boga oszukać się nie da.

To prawda, że tylko Pan Bóg zna serce i myśli człowieka, i tylko On osądza sprawiedliwie, a kapłan może się mylić. Czy jednak zaniedbania w katechizacji nie są znakiem obojętności religijnej rodziców, czy nie sprawiają wrażenia pogardy i lekceważenia wiary? Czy systematyczne zamykanie drzwi przed kapłanem przychodzącym z wizytą duszpasterską, tzw. kolędą, nie jest znakiem, że ktoś wstydzi się czy boi przyznać do wiary, lekceważy Boże błogosławieństwo i posługę kapłana? Czy lekceważenie Mszy św. nie jest znakiem lekceważenia Pana Boga?

Przykłady można mnożyć, ale wniosek jest jeden: przyjmując określoną postawę wobec wiary i Kościoła, trzeba ponieść konsekwencje tego wyboru. Kościół jest społecznością boską i ludzką, która rządzi się określonymi prawami i która ma prawo stawiać wymagania swoim wyznawcom i sprawdzać ich wypełnienie, aby wyznawana wiara była w pełni świadoma, poświadczona czynami, a nie tylko deklaracjami.



Otwarte pytania


Nie wiem, jak zakończyła się historia przedstawiona na wstępie. Ale niezależnie od jej finału otwarte pozostają pytania: cieszyć się czy smucić z takich „katolików”, którzy przypominają sobie o Kościele od wielkiego święta, przy okazji chrztu świętego czy pogrzebu? Cieszyć się, że jeszcze ich coś z Kościołem łączy, czy smucić, że ma to niewiele wspólnego z wiarą? Cieszyć z wysokich statystyk ludzi ochrzczonych, czy smucić, że chociaż cieszą oko, dalekie są jednak od chrześcijaństwa? Co robić, aby nie trzeba było stawać przed takimi dylematami? Pytań jest wiele i wydaje się, że nie powinno to być zmartwieniem tylko kapłanów.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...