Świadectwo rodziny wielodzietnej

Gdy ktoś nas poznaje, nie próbuje nawet ukryć zaskoczenia: „To was jest jedenaścioro? A ile chlebów kupujecie na śniadanie?”. „My kupujemy bułki” – odpowiedziałam kiedyś „tak około czterdziestu”. Przewodnik Katolicki, 20 lipca 2008



Zastanawiałam się kiedyś z moją starszą siostrą, co by było, gdybyśmy były tylko my. Doszłyśmy do wniosku, że byłoby super - lekcje tenisa, jazda konna, pianino, wakacje na wyspach co roku, zimą narty, najnowsze ciuchy, własny pokój… etc. Ale zawsze po krótkiej chwili przychodziła myśl, że byśmy się strasznie nudziły, poza tym nie chciałybyśmy zamienić nikogo na żadną z tych atrakcji - ten argument zawsze wygrywał. Bo kogo by wybrać? Stacha? - młodego siłacza, który mając roczek łapał jedną ręką kostkę masła od góry; Kasię? - cichą blondyneczkę… czy kogokolwiek innego. Nikogo.

„Dlaczego?”


W rozmowach z innymi często padało pytanie „dlaczego?”, np. „Dlaczego twoi rodzice mają tyle dzieci?” albo „Dlaczego chodzicie do kościoła?”. Tak jak było łatwo wyrecytować imiona albo daty urodzenia wszystkich, tak z pytaniami „dlaczego?” wiązała się zawsze pewna trudność, bo odpowiedzi te dotyczyły Boga.

Rodzice mają tyle dzieci, bo Pan Bóg im tyle dał. Kiedyś usłyszeli, że Bóg najlepiej planuje życie i dlatego wszystkie dzieci były bardzo oczekiwane i przyjmowane z ogromną radością. Poza tym wszystkie przynosiły ze sobą błogosławieństwo. Przy każdym kolejnym rodzice byli spokojniejsi i bardziej zadowoleni, co nie oznaczało, że nie byli zmęczeni.

Niektórzy myślą, że miłość trzeba dzielić na liczbę dzieci, w rzeczywistości jednak jest odwrotnie - dzięki dzieciom miłość się mnoży. Również pod względem materialnym Pan Bóg się o nas troszczy: przy Teresie przeprowadziliśmy się do 100 m² mieszkania, przy Stasiu tata kupił duży samochód, a przy Kasi i Adasiu zaczęliśmy jeździć na wakacje w góry.

A dlaczego chodzimy do kościoła? To upewnia nas o ogromnej miłości Boga do nas, myślę też, że bardzo pomaga, uczy miłości do drugiego człowieka oraz wspiera, gdy przychodzą trudności. Jesteśmy we wspólnocie Drogi Neokatechumenalnej i mamy możliwość słuchania częściej Słowa Bożego, to również utwierdziło rodziców w tym, aby otwierać się na życie.

Rodzice nauczyli nas kochać, wpoili nam szacunek do starszych, pokazali piękno świata, w którym żyjemy - głównie od strony artystyczno-architektonicznej. Tata też nauczył nas łowić ryby, sam jest zapalonym wędkarzem, więc najstarsza szóstka, w tym ja i moje trzy siostry, mamy karty wędkarskie.



Nie ma czasu na nudę


Dzisiaj już większość z nas jest pełnoletnia i każdy ma jakieś swoje zajęcia - rzadko idziemy gdzieś wszyscy razem. Znajomi mówią: „to się w domu nie nudzicie…” - to prawda, nie nudzimy się wcale. Do tego latem jeździmy na festiwale, chodzimy ze znajomymi w góry, robimy ogniska. Goście przyjeżdżają do nas bardzo często, więc nie sposób nawet pomyśleć o nudzie.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...