Nie, nie i jeszcze raz nie

„...I ty wiesz k..., jaką k... Józek rybę tam złapał? Przyniósł się k... pochwalić, pokazałem żonie to k... nie chciała uwierzyć". Dwaj siedzący w autobusie rozemocjonowani wędkarze popatrzyli ogłupiałym wzrokiem, kiedy uprzejmie zapytałam, jak to jest mieć za żonę panią lekkiej konduity. Przewodnik Katolicki, 10 sierpnia 2008



Ktoś może powiedzieć, że przekleństwa są niczym w porównaniu z kradzieżami czy morderstwem. Oczywiście, ale brak opanowania, agresja często stają się wstępem do bardziej gwałtownych czynów. W końcu nie wziął się znikąd stary zwyczaj, że przed bitwą wojska przeciwników lżyły się wzajemnie.

Piszę o tym tyle, gdyż za obecny stan rzeczy wszyscy ponosimy winę.

Elity polityczne, które chcą mieć wszelkie przywileje związane z piastowanymi stanowiskami, ale żadnych obowiązków, a dawanie dobrego przykładu do tychże obowiązków należy. Elity intelektualne, do których świat dziennikarski tak bardzo chce się zaliczać, a nie zauważa, w jakiej sprzeczności z tymi aspiracjami stoi język z rynsztoka. Jak mogę mieć pretensje do przysłowiowego faceta spod sklepu z piwem, jeżeli mój redakcyjny kolega klnie jak szewc, a ja mu nie zwracam uwagi?

I tu dochodzę do trzeciej kategorii winnych - tych wszystkich, którzy słysząc przekleństwa, zakrywają uszy, ale nie reagują. Nie jest łatwo pouczać grupę rozwydrzonych nastolatków, wiem, bo robiłam to wiele razy. Co prawda z różnym skutkiem, rzadko się jednak zdarzało, aby na uprzejmą uwagę, wygłoszoną spokojnym tonem, ktoś zareagował agresją. Najwyżej nie posłuchają, ale jest szansa, że się zastanowią. Jeżeli nie słyszą żadnych uwag, skąd mają wiedzieć, że ich postępowanie odbiega od normy. Tym bardziej że wszystko dookoła zdaje się potwierdzać ich, a nie moją rację?

Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby policja i straż miejska chciały konsekwentnie egzekwować prawo, karząc głośne wulgaryzmy mandatem, na to jednak, zważywszy "znikomą szkodliwość społeczną czynu", nie ma chyba co liczyć.

Na koniec trochę optymizmu. Jechałam niedawno samochodem osoby posiadającej CB -radio. Trasa była długa, więc przysłuchiwaliśmy się prowadzonym głównie przez kierowców wielkich ciężarówek rozmowom. I o dziwo ani jednego przekleństwa. Uszom nie chciałam wierzyć, ale wygląda na to, że doczekaliśmy się nowej elity - kierowcy tirów.



«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...