„Czasem trzeba wszystko zmienić, aby wszystko zostało po staremu” mawiał książę Salina z „Lamparta” di Lampedusy. Przewodnik Katolicki, 18 stycznia 2009
Obama a sprawa polska
Rzecz jasna, najważniejsze pytanie dla nas, Polaków, związane z prezydenturą Baracka Obamy, brzmi – co zmieni się w jego polityce wobec Polski i naszego regionu w stosunku do polityki George’a Busha? Otóż sądzę, że zmieni się niewiele. A jeśli zmiany nastąpią, to będą to zmiany dla Polski korzystne. Od czasów prezydentury Busha seniora, republikanie, werbalnie ostro antyrosyjscy, prowadzili politykę tzw. realizmu, czyli dogadywania się z Rosjanami bez względu na różnice ideologiczne.
Z kolei przyjęta w Warszawie ze sporymi obawami prezydentura Billa Clintona doprowadziła do realnego rozszerzenia NATO i zakwestionowania nieformalnych uzgodnień podjętych na zakotwiczonym u brzegów Malty okręcie przez Busha i Gorbaczowa. Generalnie rzecz biorąc, polityka Demokratów była – to paradoks – bardziej ideologiczna niż Republikanów.
To administracja Cartera wprowadziła do międzynarodowej agendy problem obrony praw człowieka, który podminował sowiecki „obóz pokoju i socjalizmu”, to administracja Clintona rozszerzyła NATO i to administracja Obamy będzie bardziej skłonna przyjąć do Sojuszu Ukrainę. W każdym razie tak wygląda realna perspektywa w przeddzień objęcia urzędu przez Obamę.
Tak ważna z punktu widzenia polskich interesów strategicznych polityka wartości będzie przez Obamę nie tylko kontynuowana, ale być może wzmocniona. Z drugiej strony nowa administracja będzie zdecydowanie bardziej skłonna do sięgania po polityczne, a nie militarne środki rozwiązywania sporów międzynarodowych; co również jest dla nas dobrą wiadomością, nie tylko ze względu na widoczną słabość polskiej armii.
Przede wszystkim dlatego, że każda wojna winduje ceny ropy i surowców energetycznych. A w naszym interesie jest raczej obniżanie cen tych surowców. Po pierwsze, ponieważ jesteśmy ich importerem, po drugie dlatego, że niebywały boom naftowy stał się podstawowym źródłem rosyjskiej polityki neoimperializmu. Tania ropa zmusza Moskwę do porzucenia miraży panowania nad Ukrainą czy Białorusią na rzecz reform wewnętrznych państwa.
A naszym narodowym interesem nie jest wcale słaba Rosja, przeciwnie – silna, ale silna gospodarczo i wewnętrznie zintegrowana, nie zaś silna militarnie i ekspansywna. I polityka pokojowego promowania wartości demokratycznych i wolnorynkowych daje nam najlepsze widoki na rozwój polityki wschodniej.
Prócz tego Obama zapowiada poprawę relacji z Europą. A Polsce jako jednemu z najbardziej proamerykańskich członków Unii Europejskiej powinno na tym zależeć. Dotychczas stawaliśmy wielokrotnie przed dylematem, czy bardziej kochamy mamusię, czy tatusia. Solidarność transatlantycka powinna nas od tego dylematu uwolnić.
Rok wyzwań
Próbując prognozować plusy i minusy nadchodzącej prezydentury najjaśniej widzę koncepcję polityki zagranicznej, a najbardziej pesymistycznie szanse na nową politykę ekonomiczną. Tyle, że prawdziwy obraz prezydentury będziemy mogli zobaczyć nie wcześniej niż za rok. A będzie to rok wyzwań godnych polityka naprawdę wybitnego. Barack Obama ma wielką szansę na to, by został wybitnym prezydentem. Pod warunkiem, że nie będzie chciał zmieniać wszystkiego - wtedy zgodnie z dewizą Saliny, wszystko zostanie po staremu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.