Nowe ofiary starej wojny

Ostatnia demonstracyjna rezygnacja Eriki Steinbach z prac rady nadzorującej powstające w Berlinie „muzeum wypędzeń” okrzyknięta została w Polsce jako zwycięstwo naszej strony w od lat trwającym sporze o prawdę historyczną. Wydaje się jednak, że nasz entuzjazm jest nieuprawniony Przewodnik Katolicki, 22 marca 2009



Błędem jest bowiem myślenie, że rewanżystowskie i rewizjonistyczne rojenia niemieckie w stosunku do polskich „ziem odzyskanych” są jedynie domeną środowisk tak zwanych wypędzonych, zepchniętych na co dzień na margines głównego nurtu politycznego życia w Niemczech. Od lat, przy okazji kolejnych niemieckich wyborów, czy to na szczeblu federalnym, czy nie mniej ważnym – landowym, większość partii politycznych w Niemczech kokietuje środowiska „wypędzonych” kolejnymi obietnicami, gdyż środowiska te są znakomitym targetem politycznym i mięsem wyborczym – potrafią przysporzyć nawet kilkuprocentową zwyżkę głosów.

Fałsze z budżetu

Choć kolejni kanclerze i prezydenci federalni oficjalnie dystansują się od ideologii i roszczeń „wypędzonych”, to jednak sam Związek Wypędzonych oraz sfederalizowane w nim liczne ziomkostwa rokrocznie otrzymują państwowe dotacje z budżetu Republiki Federalnej. Istniejący w obecnym kształcie od 1957 Związek Wypędzonych jest organizacją pozarządową, finansowaną w 10 proc. ze składek członkowskich, a w 90 z budżetu federalnego RFN. Przykładowo, w roku 1998 pomoc rządu niemieckiego dla Związku Wypędzonych wyniosła łącznie 52 miliony ówczesnych marek niemieckich.

Wsparcia Związkowi Wypędzonych udzielało zarówno niemieckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, jak i poszczególne landy i kraje związkowe. Na przykład Bawaria udzieliła wsparcia w wysokości 4,4 mln euro, a Dolna Saksonia 125 tys. euro. Pomoc państwa niemieckiego dla „wypędzonych”, określanych ogólnie mianem tzw. kultury wypędzonych, nie kończyła się jedynie na świadczeniach wyrównawczych np. za utracone mienie.

„Wypędzeni” byli i pozostają wspierani na inne sposoby – od 1983 roku pieniądze na tzw. kulturę wypędzonych wzrosły z 8 milionów marek rocznie do 50 milionów marek w 2000 roku. W 2004 r. wyniosły 18 mln euro i jak napisał tygodnik „Die Zeit” – przewyższają państwowe fundusze na cały niemiecki przemysł filmowy! Dodatkowo, w okresie rządów koalicji SPD – Zieloni w latach 2002-2004, kiedy to kanclerz Schroeder dystansował się publicznie od działań „wypędzonych”, Związek Wypędzonych otrzymywał corocznie dotację państwową w kwocie prawie miliona euro. Sytuacja ta utrzymała się pod rządami kanclerz Merkel.

Niechlubna przeszłość

Warto przy okazji zadać sobie pytanie, kim są członkowie Związku Wypędzonych, którzy doprowadzili do tego, że sprawa „muzeum wypędzeń” stała się przedmiotem rokowań państwowych między Niemcami i Polską. Status „wypędzonego” jest w myśl federalnego prawa niemieckiego przyznawany każdemu obywatelowi niemieckiemu, który „z jakiegokolwiek powodu opuścił tereny zajmowane przez III Rzeszę podczas wojny”.

„Wypędzonym” może więc zostać nie tylko Niemiec, który zamieszkiwał do lat 1944-45 tzw. Ziemie Odzyskane, należące od 1945 roku do Polski, ale także np. żołnierz Wehrmachtu, funkcjonariusz SS, gestapo i innych zbrodniczych organizacji hitlerowskiego reżimu, jeśli jako okupant znajdował się na terenach dzisiejszej Polski czy Czech.

Ponadto przyznawany przez niemieckie urzędy status „wypędzonego” jest dziedziczny, przechodzi na następne pokolenia, pozwalając potomkom rzeczywistych przesiedleńców na domaganie się „prawa do ziem ojczystych” – sztandarowego hasła niemieckich ziomkostw „wypędzonych”. Takim właśnie „wypędzonym” był Wilhelm Karl Hermann, technik Luftwaffe w randze podoficera. W czasie II wojny światowej służył w formacjach okupacyjnych na ziemiach polskich – w okupowanej przez Niemców polskiej Rumii. Właśnie jego córką jest urodzona w 1943 roku Erika Steinbach.


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...