Nerwy napięte wciąż do granic możliwości. Strach i bezsilność: Czy wróci pijany? Jak się zachowa? Wstyd, bo co pomyślą sobie inni? Taka jest codzienność rodziny alkoholika. Ale tak wcale nie musi być, naprawdę. Przewodnik Katolicki, 2 sierpnia 2009
Moje rozmówczynie witają mnie serdecznie. Są uśmiechnięte, zadbane i pewne siebie. To pierwsze pozytywne zaskoczenie, bo nie do końca tak wyobrażałem sobie ludzi, którzy choć sami nie piją mają w swoich rodzinach poważny problem alkoholowy. Alkohol niszczy przecież nie tylko alkoholika, ale i jego bliskich. Niczym rak drąży od środka całą rodzinę. Adres jednak się zgadza: Stowarzyszenie Służb Grup Rodzinnych Al-Anon w Poznaniu.
Bezsilni, ale nie bezradni
„Dobrze, że jesteś”, wita mnie Maria podając swoje imię. Przedstawiają się także jej koleżanki: Elżbieta i Mieczysława, wyjaśniając zaraz, że tak właśnie zaczynają się spotkania Al-Anon – wspólnoty wzajemnego wsparcia dla rodzin i przyjaciół alkoholików. Tu znajduje się jej ogólnopolskie biuro, ale każda ze wspólnot działa według tych samych zasad: Dwunastu Stopni Al-Anon.
– „Wszystko, co zostanie tu powiedziane niech zostanie między nami”. To nasza podstawowa zasada – mówi Maria. Nikt tu o nic nie pyta przychodzących, nie podajemy żadnych nazwisk, wykształcenia, zawodu czy adresu. Pozostajemy anonimowi. Nawet imię, jeśli ktoś chce, może zmyślić. Łączy nas tu wszystkich problem alkoholizmu naszych bliskich i nasza bezsilność wobec niego – zapewnia.
Słowo „bezsilność” jakoś nie pasuje mi do spotkanych tu osób. Wyglądają na szczęśliwe i zadowolone z życia.
– „Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i że nie jesteśmy w stanie kierować naszym życiem” – Elżbieta przytacza słowa Pierwszego Stopnia Al-Anon. – Bezsilność nie oznacza jednak zupełnej bezradności i beznadziei, choć często nie jesteśmy w stanie sprawić, by nasi bliscy przestali pić. Stanęłyśmy w prawdzie wobec siebie i sytuacji, w której się znaleźliśmy i od tego wszystko się zaczęło. Zaczęło się zmieniać na lepsze, a raczej to my zaczęłyśmy zmieniać się na lepsze – dodaje z uśmiechem.
„Recepta” na życie
– Mój kontakt ze wspólnotą zaczął się 16 lat temu w grupie „Iskierka nadziei” – opowiada Elżbieta. – Na spotkanie przyszłam roztrzęsiona i płacząca. Zażywałam wówczas sporo tabletek uspokajających, bo mój mąż pił. Desperacko szukałam tu jakiegoś ratunku, chciałam, żeby go zamknęli, coś z nim zrobili, bo już nie miałam siły dłużej tego znosić. A tu otoczono mnie opieką, wsparciem i dano, co na początku było mi bardzo trudno przyjąć, „Modlitwę o pogodę ducha”.
Na początku przez kilka spotkań nic nie mówiłam, tylko słuchałam. Słuchałam i nie mogłam uwierzyć, że ktoś ma podobne, a nawet większe problemy niż ja. Czułam się tu dobrze. Wiedziałam, że jestem akceptowana i zostanę zrozumiana ze swoim problemem. Kiedy w końcu odważyłam się opowiedzieć o sobie, na początku po prostu się rozpłakałam. Pękła we mnie w końcu jakaś blokada, którą nosiłam przez lata: bezsilności, niezrozumienia, prób ukrywania rzeczywistości przed otoczeniem.
Jestem we wspólnocie do dziś, a mój mąż wciąż pije. Co się przez ten czas zmieniło? Odnalazłem pogodę i spokój ducha. Oczyściłam moje relacje do Boga, innych ludzi i samej siebie. Już nie winię wszystkich dokoła za alkoholizm. Poznałam lepiej chorobę mojego męża, nauczyłam się wobec niej postępować. Wciąż korzystam z mądrości i doświadczenia innych, dzieląc się także moimi sukcesami, ale i porażkami. Bo tak to już czasem jest, że zrobi się krok do przodu, a potem dwa do tyłu. Nie ma bowiem jakiejś jednej skutecznej recepty czy cudownego środka na alkoholizm. Moja wewnętrzna przemiana pozwala mi jednak żyć.
Nauczyłam się, że skoro męża nie mogę zmienić, oddaję go Panu Bogu. Są bowiem problemy, które muszę zostawić, Panu Bogu: „Rób z tym co chcesz, bo sama nie jestem w stanie nic zrobić”, mówię i sprawy niemożliwe rozwiązują się. Pomimo problemów, które mam jestem szczęśliwym człowiekiem i wiem, że nie jestem sama – kończy swoje świadectwo Elżbieta, która obecnie prowadzi także grupy wsparcia dla dzieci alkoholików Alateen.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.