Wyzwania ery e-komiwojażerów

Religia jest dla naszych rodaków ciągle sprawą ważną - zarówno w życiu prywatnym, jak i w życiu publicznym. Wraz z patriotyzmem, obywatelskością współtworzy fundament polskiej tożsamości. Przewodnik Katolicki, 30 sierpnia 2009



Badania ukazują także złożoność zakorzenienia polskiej religijności. Dla Polaków Kościół jest i instytucją, i wspólnotą, i sposobem kontaktu z Bogiem. Co niezwykle ważne i ciekawe, w ten trzeci sposób definiują ludzie Kościół najczęściej. Gdy prezentowaliśmy te wyniki po raz pierwszy, zaskoczeni byli i dziennikarze, i socjologowie, i religioznawcy. Wielu z nich było święcie przekonanych, że pierwsze wskazanie padnie na aspekt instytucjonalny, jako że właśnie taki sposób narracji dominuje od dawna w polskiej dyskusji publicznej.

Rozumienie Kościoła jako przede wszystkim miejsca kontaktu z tym co nadprzyrodzone wyjaśnia odporność jego wizerunku na różne, eksponowane w mediach, skandale, a także na umniejszenie roli instytucji Kościoła w sferze publicznej po upadku komunizmu.
Zapewne dlatego nie powtórzył się w Polsce scenariusz z kanadyjskiego Quebecu, gdzie po przyznaniu tej francuskojęzycznej i katolickiej prowincji większej autonomii politycznej rola Kościoła, wcześniej bardzo skutecznego organizatora życia mieszkańców tej prowincji, wyraźnie osłabła.

Czy to właśnie jeden z tych „polskich cudów” w sferze społecznej, o których pisał Pan niedawno na łamach ostatniego, piątego numeru „Teologii Politycznej”?

- Takich cudów jest rzeczywiście sporo. Pierwszy z brzegu przykład: jesteśmy chyba jedynym krajem Europy, w którym w demokratycznym dyskursie publicznym dotyczącym ochrony życia zwycięstwo odniosła opcja „pro life”. A przypomnę, że jeszcze kilkanaście lat temu tzw. aborcja z przyczyn społecznych była powszechnie akceptowana przez większość opinii publicznej i popierana przez lewicowe oraz liberalne media. Jednak ten trend udało się odwrócić i to pomimo zmian obyczajowych w początkach transformacji ustrojowej, związanych z zachłyśnięciem się wolnością pojmowaną w sposób skrajnie indywidualistyczny.

Inny „polski cud” to chociażby fakt, że Polska zaskakująco szybko oswoiła Unię Europejską i rozgościła się tam zamiast „siedzieć cicho”. Badanie Eurobarometru sprzed roku pokazuje także, że Polacy są najbardziej otwarci na poszerzenie Unii o inne kraje mające europejską tożsamość (w tym państwa bałkańskie i Ukrainę). Za ich akcesją do UE było aż 3/4 naszych rodaków, niewiele mniej mieszkańców innych, doświadczonych przez komunizm państw Unii, ponad połowa Szwedów i Duńczyków i tylko jedna trzecia obywateli dużych państwa „starej” Unii: Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii. Co ciekawe, w państwach starej Europy za takim otwarciem najmocniej opowiadają się ludzie młodzi i wykształceni. Pytam więc, kto jest bardziej europejski - ten, kto nie chce poszerzania Unii do jej kulturowych, cywilizacyjnych granic, czy też ten, kto takie rozwiązanie popiera?

Charakterystyczne jest przy tym, że o „polskie cudy” było nam w ostatnich dwóch dekadach łatwiej wtedy, gdy decydowały o tym wartości Polaków, nasza „splątana tożsamość”. Patriotyzm, wiara i obywatelskość ułatwiły procesy ekonomicznej modernizacji, europejskiej integracji, „oswajania” własnego państwa, także uczenia się codziennej demokracji, Tam, gdzie o społecznych wizjach i zachowaniach decydowały także stan debaty publicznej i jakość oferty elit, o sukces było trudniej. Nie dopracowaliśmy się zwłaszcza spójnej, w pełni dopasowanej do naszych wartości, koncepcji porządku politycznego, w tym – obywatelstwa.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...