publikacja 26.10.2007 13:33
Cmentarze raz do roku eksplodują życiem. Miejsca wiecznego spoczynku przyciągają nieprzebrane tłumy – padają rekordy frekwencji. Co jest tym tajemniczym magnesem, którego mogą pozazdrościć spece od marketingu? Tajemnica śmierci? Posłaniec 11/2007
Skoro włosy na naszej głowie są policzone i żaden z nich nie spada bez pozwolenia, to o ileż bardziej nasze słowa, czyny i my sami! Niemożliwe, by wszystko kończyło się wraz ze śmiercią. Ten tok myślenia, który w oczywisty sposób zmierza ku chrześcijańskiej prawdzie o zmartwychwstaniu, daje mi o wiele głębszy wgląd w perspektywę śmierci niż jakakolwiek alternatywa. Bo śmierć jawi się w nim nie jako kres czy granica, ale jako przejście w inny rodzaj życia, w którym jednak to co zasadnicze – moja istota – pozostanie nietknięte. Co prawda “przybytek doczesnego zamieszkiwania” rozpadnie się, ale to nie przeszkodzi w jego odbudowie z trwalszego “materiału”. Nawet to, że nic nie potrafimy powiedzieć o owym życiu po życiu, nie stanowi aż tak istotnej trudności. Przez całe stulecia ludzkość nie wiedziała o istnieniu elektronów, krążących wokół jądra atomu, a mimo to elektrony cierpliwie krążyły i krążyć będą nadal, na dodatek prowokując nas do szukania jeszcze niższych szczebli struktury materii. Skoro wierzymy w istnienie elektronów, bo mówią nam o tym w szkole, i wcale nie domagamy się mocniejszych dowodów, to dlaczego nie mamy wierzyć w życie pozagrobowe, o którym przekonane jest nie tylko chrześcijaństwo, ale znacznie starsze religie czy wymarłe już tradycje ludzkości? Czy to, że ludzkość od początku nieomal wszędzie wierzyła w jakieś życie pozagrobowe nie daje do myślenia? Dlaczego niewiara w życie po życiu miałaby być bardziej racjonalna?
aktualna ocena | - |
głosujących | 0 |
Ocena |
bardzo słabe
|
słabe
|
średnie
|
dobre
|
super