Po drugiej stronie

Cmentarze raz do roku eksplodują życiem. Miejsca wiecznego spoczynku przyciągają nieprzebrane tłumy – padają rekordy frekwencji. Co jest tym tajemniczym magnesem, którego mogą pozazdrościć spece od marketingu? Tajemnica śmierci? Posłaniec 11/2007



Wyścig z czasem


Śmierć ciągle plasuje się w czołówce pilnych i nierozwiązanych problemów. Owszem, można ją po stoicku obejść i za Epikurem filozoficznie stwierdzić, że gdy my jesteśmy, to jej nie ma, a gdy ona jest, to nas już nie ma. Lecz – nie umniejszając w niczym filozofom – to taki sam psychologiczny trick, jak zachowanie Alicji z Krainy Czarów, która stojąc wobec potwora, zamyka oczy i powtarza: Nie ma cię, potworze! Przy odpowiednio grubym portfelu można ewentualnie myśleć o hibernacji, w nadziei, że ludzkość w końcu rozwiąże ostatecznie problem i wybudzi nas kiedyś ze snu, byśmy mogli żyć wiecznie. Ale to także rozwiązanie z gatunku fantasy, choć technicznie podobno już wykonalne. Mnie jednak zraża już sam pomysł, by zaufać… zamrażarce. Większość z nas więc musi borykać się ze śmiercią, próbując przedłużać życie, jak tylko się da (o tych, co je skracają może innym razem), choć wynik tej operacji na żywym ciele jest z góry przesądzony: wyścigu ze śmiercią jeszcze nikt nie wygrał. Humorystycznym akcentem może być jedynie fakt, że w tych zawodach idziemy łeb w łeb z doborowym towarzystwem, tj. ze słoniem, żółwiem i papugą, bo tak jak one dożywamy w sprzyjających warunkach 70 lat i więcej. Za to bijemy na głowę naszego największego przyjaciela psa (najwyżej 15-20 lat) i resztę zwierząt domowych, m.in. chomika (tylko 2 lata). Ale to marna pociecha i na dodatek ślepy zaułek w toku naszego myślenia. Lepiej wróćmy do głównego pytania: Co z tą śmiercią?


Nie zapominaj, że żyjesz!


Nawiążę do pewnej łacińskiej sentencji, którą przeczytałem kiedyś w grocie na Mentorelli (1050 m n.p.m.) niedaleko Subiaco we Włoszech. Za szklaną szybą leżą tam złożone ludzkie kości, przy których napisano: Czym wy jesteście, my byliśmy. Czy my jesteśmy, wy będziecie. Swoiste memento mori, które ma dawać do myślenia. Jednak dam sobie rękę odjąć, że to nie kości nakreśliły ten napis, więc ich prawdomówność jest wątpliwej jakości. Ale nawet jeśli miałyby taką szczerą intencję, to skoro kości – zbitka wapna i kilku innych substancji chemicznych – pretendują do bycia naszym reprezentantem po śmierci, to dlaczego z jeszcze większym przekonaniem nie zażądać równouprawnienia dla jakże ważniejszych materialnych i duchowych przejawów naszego życia, jakimi są nasze słowa, gesty, czyny i ich konsekwencje sięgające daleko poza kres naszego życia; i to bynajmniej nie jako odmiana “efektu motyla”, tylko jako twarde fakty i wydarzenia. To też “my”, a na dodatek w znacznie bardziej osobowym wykładzie niż kilka spróchniałych kości czy garść popiołu po kremacji.


«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...