W opisie "polskiego kwietnia" na nic się zdały kategorie Kościoła otwartego i zamkniętego. Takich Kościołów nie było. Tygodnik Powszechny, 19/2005
Przyjazna przestrzeń wiary
W roku 1999 w St. Louis (USA) Jan Paweł II spotkał się z młodzieżą. W przemówieniu, które wówczas wygłosił, odwołał się do słów apostoła Pawła skierowanych do Tymoteusza: “Niechaj nikt nie lekceważy twego młodego wieku” (1 Tm 4,12). Słowa te mogłyby z powodzeniem stać się charakterystyką relacji między Papieżem a młodymi ludźmi. On po prostu - choć brzmi to zrazu banalnie - nie lekceważył ich młodego wieku. Traktował ich zawsze poważnie. Papież o młodych ludziach przede wszystkim mówił dobrze: “Podczas wszystkich moich podróży mówię światu o waszej młodzieńczej energii, o waszych talentach i o gotowości, by kochać i służyć” - to jeszcze St. Louis. Na zakończenie czuwania w Manili Papież powiedział: “Jesteście bardzo dobrą młodzieżą. Trudno w to uwierzyć, ale to prawda. Jesteście naprawdę bardzo dobrą młodzieżą”. Zapewne są tacy, którym rzeczywiście trudno w to uwierzyć, ale Jan Paweł II na pewno do nich nie należał. I młodzi o tym wiedzą.
Wszystkie chyba media obiegła wypowiedź chłopaka, który przyrównywał osobę Jana Pawła II do - jak się wyraził - “batmana” z rodzinnej parafii. Nie trzeba dodawać, jak wypadło to porównanie. Wszyscy mamy świadomość, że nie da się być drugim Janem Pawłem. Młodzi, którzy tłumnie szli w białych marszach, układali krzyże ze zniczy, ocierali zapłakane twarze, w większości zapewne nie bardzo wiedzieli, czego nauczał Papież, choć mieli pewno świadomość, że nie pochwaliłby wszystkiego, z czego składa się ich życie. Mimo to mówili o Papieżu z wielką miłością. Wiedzieli przynajmniej, że ich kochał, szanował, traktował poważnie. Ba, jak twierdzili niektórzy, pozwalał im być młodymi z ich szansami i porażkami.
Kościół, jeśli nie chce na zawsze utracić tej części młodzieży, która szerokim łukiem omija parafialną świątynię, i odepchnąć tych, którzy jeszcze do niej chodzą, musi się od Papieża uczyć. Niewiele uda nam się zrobić, jeśli rozpoczniemy od wymagań i oskarżeń. A takie bywa często doświadczenie młodego człowieka. By się o tym przekonać, wystarczy przyjechać na Przystanek Woodstock i posłuchać młodych. “Czarnym” dostaje się tam najbardziej.
Bardzo popularne staje się mówienie o współczesnej młodzieży jako “pokoleniu JP2”. Jest w tym mówieniu - moim zdaniem - dużo myślenia życzeniowego. Trzeba wiele duszpasterskiego wysiłku, by z rówieśników pontyfikatu Jana Pawła II - bo tak ich trzeba nazwać - stworzyć pokolenie. Na razie z Papieżem Wojtyłą łączy ich bardziej wspólnota losu i epoki niż wspólnota wartości. By tak się stało, trzeba najpierw stworzyć w Kościele przestrzeń akceptacji. Stopień identyfikacji nie tylko młodych ludzi z Kościołem jest coraz bardziej zróżnicowany. Skończyły się czasy oczywistości, że (prawie) wszyscy należą do Kościoła i teraz wystarczy już tylko wymagać przestrzegania przykazań, zwłaszcza kościelnych, tych dotyczących postów, Mszy św. i obowiązkowej spowiedzi. Tych, którzy w odruchu serca przyszli modlić się za Papieża, nikt nie pytał o ostatnią spowiedź. I - chciałoby się dodać - dzięki Bogu, bo na tym pytaniu trzeba skończyć, a nie zaczynać od niego rozmowę. Ta strategia jest ważna przede wszystkim wobec młodego człowieka, który poszukuje przyjaznej przestrzeni. Przyjazną przestrzeń wiary ludzie w ostatnich dniach tworzyli sobie sami. Co więcej, ta “oficjalna”, kościelna przestrzeń wiary jawiła się niektórym jeszcze bardziej nieprzyjaźnie niż zazwyczaj.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.