Nie mówcie tym, którzy stracili ukochanych, że czas zagoi rany. Najlepiej nie mówcie nic. Tygodnik Powszechny, 4 listopada 2007
Nie mówcie tym, którzy stracili ukochanych, że „czas zagoi rany", nie mówcie, że „oni już nie cierpią". Najlepiej nie mówcie nic.
Czas tych ran nie leczy. Pozostają, bo śmierć ukochanych jest też trochę śmiercią nas samych: coś w nas umiera. Żyjemy, ale nic nie jest tak, jak było przedtem, już nie jesteśmy tacy sami.
Płaczemy nad ich śmiercią, jak Jezus płakał przy grobie Łazarza. Płaczemy nie nad nimi, płaczemy nad sobą, nad tym, co w nas umarło, co nam z nas samych umarło, ubyło. Na zawsze i nieodwracalnie.
Psalmista mówi „mroki śmierci" – lecz jak w ostrym blasku teraz widzimy to, co do tej pory traktowaliśmy z pewnym roztargnieniem, jako istniejące od zawsze, oczywiste i naturalne. Widzimy tamten czas dany nam i przez nas zmarnowany. Nieodwracalnie:
Wszystkie rzeki płyną do morza, a morze wcale nie wzbiera;
do miejsca, do którego rzeki płyną, zdążają one bezustannie.
Nie trzeba rozpaczliwie szukać zapomnienia. Zapomnienia śmierci nie będzie. Trzeba żyć z tą antycypacją własnej śmierci, trzeba zaprzyjaźnić się ze śmiercią, obcując z tymi, którzy przeszli przez jej próg.
Kto nie doświadczył śmierci ukochanej osoby, nie wie, o czym mówi Jezus, wypowiadając takie słowa jak „życie wieczne", „zmartwychwstanie". To dyskurs dla tych, którzy zakosztowali własnej śmierci. Tu w sukurs przychodzi wiara, albo tylko szarpane wątpliwościami pragnienie, żeby tak rzeczywiście było: „życie się zmienia, ale się nie kończy" i „znajdą w niebie wieczne mieszkanie".
Nie mamy wyobrażenia „wiecznych mieszkań". Nasze doświadczenia, nasze pojęcia czerpiemy z życia, które wiecznym nie jest i one wszystkie są ograniczone czasem. Wszystkie nasze doświadczenia zmierzają ku zakończeniu, bowiem to, co ma swój początek, musi mieć i swój kres.
Wszystko idzie na jedno miejsce:
powstało wszystko z prochu
i wszystko do prochu znów wraca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.