„Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”, ale „godzien jest robotnik zapłaty swojej”. Stawek na ofiary za posługę kościelną właściwie nie ma. Ale właściwie są. Tygodnik Powszechny, 24 luty 2008
– Nie lubię mówić o pieniądzach – mówi proboszcz Łagiewnik. – Ale trzeba.
Zastanawia się, jak najwygodniej upublicznić finanse parafii. Może wywiesi sprawozdanie w gablocie?
Proboszcz sporej wsi nieopodal Tyczyna ujmuje problem dobitnie: – Ludzie myślą, że jeśli mają w domu dwie żarówki i płacą tyle i tyle, to w kościele płaci się tyle samo. A tu żarówek jest więcej.
Zawsze mówi, ile zebrał ze składek. Ale nie ogłasza, ile kosztował obiad dla księży na odpuście. – Zawsze by powiedzieli, że za dużo. Ludzie mają swoje bajki na nasz temat – wykłada. – I trzeba ich uświadamiać.
To uświadamianie przyjmuje czasem niekoniecznie zręczne formy. Ks. Dziedzic jest zdecydowanym przeciwnikiem wyczytywania z ambony, ile kto ofiarował. – Niech nie wie lewa ręka, co czyni prawa – cytuje.
Inne zdanie ma proboszcz jednej z podrzeszowskich parafii. W ramach ogłoszeń wyczytuje nazwiska i wysokość datków. – Ludzie się szczycą tym, co dali na parafię – zapewnia. – To podpucha – komentuje zgryźliwie starszy mężczyzna. – Wjeżdżanie na ambicję, żeby dawali więcej. Mnie nie zależy na sławie.
Młoda kobieta: – Dobrze wiedzieć, ile ludzie dają. To takie rozpoznanie, ile samemu powinno się dać.
W pobliskiej wsi z XVI-wiecznym modrzewiowym kościołem parafianie opowiadają, jak to nowy proboszcz stwierdził, że plebania wymaga remontu, i wziął kredyt. Potem poinformował, że co niedziela będzie wyczytywał kolejne numery domów, których mieszkańcy mają dawać na tacę po 50-100 zł. Ludzie się zbuntowali, a wtedy ksiądz zagroził im informowaniem z ambony, kto ile dał.
O. Krzysztofowicz z Gdańska przyznaje, że wobec parafian nie zdobyłby się na określenie stałych stawek. Nie proponuje wysokości ofiary w przypadku chrztu czy pogrzebu. Szczególnie gdy stoi się nad grobem, w obliczu bólu bliskich, to nie moment na sprawy finansowe.
Pogrzeb to najbardziej kontrowersyjna okazja do ofiary. Wielu księży powtarza, że z opłatami (rzadziej mówią: ofiarami) czeka, aż ZUS wypłaci zasiłek pogrzebowy. Ale nie zawsze. Dziewczynie Andrzeja z miasteczka w Opolskiem zmarł cztery lata temu ojciec. Ona angażowała się w scholę, sprzątała na plebanii. Ale z 500 zł księża nie poczekali na ZUS. Musiała się zapożyczyć.
Abp Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, podczas debaty w ramach Gdańskiego Areopagu w listopadzie 2007 r. zwracał uwagę na rolę kontaktu z wiernymi w kancelarii. Akcentował właśnie moment, gdy pojawia się tam rodzina zmarłego. „Nawet jeśli przyszli tylko dlatego, że dziadziuś wierzył. Ostatnia nitka, która wiąże z Kościołem, nie może być zerwana” – przestrzegał. – „Nieraz zapomina się o tym, że kto przeżył śmierć swojego ojca czy matki, bywa niezmiernie wrażliwy. Jedno niefortunne słowo, jedno słowo niegrzeczne na lekko podniesionym tonie potrafi zablokować na wiele, wiele lat”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.