Emocje opadły, do grobu Jana Pawła II pielgrzymów z Polski przyjechało w tym roku niewielu. Być może jednak w takiej ciszy łatwiej o modlitwę? Tygodnik Powszechny, 13 kwietnia 2008
Po włosku nie rozumieją, ale to nieważne – ważna jest świadomość, że się tu znaleźli. Wysyłali listy z prośbami o wstawiennictwo jeszcze do Jana Pawła II, modlili się z daleka, a teraz są tak blisko, że, kto wie, może nawet Papież podejdzie do nich i zagadnie.
Jeśli zapytać, o co modlą się w Watykanie, uczniowie z Lasek, schorowani, często z wieloma nakładającymi się na siebie powikłaniami zdrowotnymi, nie mówią o sobie. Proszą o łaskę dla innych.
Darek, który w Rzymie roztapia się z miłości do świata – całuje w kościołach anioły, całuje nawet makietę Koloseum, bo przecież w prawdziwym Koloseum Jan Paweł II odprawił drogę krzyżową – prosi o zdrowie dla ojca, który niedawno przeszedł ciężką operację serca.
Wioletta modli się o zdrowie dla brata, żeby doszedł do siebie po ciężkim wypadku.
Marek, który podczas Mszy pąsowieje, płacze i nerwowo zaciska ręce (opiekunowie obawiają się, czy nie dostanie ataku nerwowego) – o swoją rodzinę.
A niewidomy Dominik, muzykalny 19-latek, ten sam, który nad grobem Jana Pawła II pięknym tenorem śpiewał kilka dni wcześniej wiersz Twardowskiego, prosi Boga, żeby nie było biednych. – Żeby im chleba nie brakowało i niczego – tłumaczy.
Emocje opadły.
Zbyszek z podwrocławskich Ziębic, wielki, ogolony na łyso mężczyzna w narodowej koszulce, jest zdegustowany zachowaniem rodaków. – Za szybko nam przeszło, za szybko ten zapał opadł – twierdzi. – Jeden przykład. Na naszym kempingu połowa grupy piła do późnej nocy i rano nie pojechała na Mszę. Jaki sens w takiej pielgrzymce? To nie wyjazd na wczasy.
– Co dziwnego w tym, że z roku na rok jest nas coraz mniej? – pyta retorycznie Anna Niedźwiedzka-Jędrzejewska, energiczna artystka, która od trzech lat przyjeżdża tu co roku. To w Rzymie, jak mówi, ładuje swoje duchowe baterie. Owszem, wolałaby, żeby na placu św. Piotra modliło się więcej polskiej młodzieży (ona i mąż zabrali ze sobą dwie córki), ale rozgląda się wokół trzeźwo. Nie można wymagać od ludzi, by pielgrzymowali co rok, by trwali w sztucznej żałobie. Niech przyjeżdżają ci, którzy czują duchową potrzebę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.