Emocje opadły, do grobu Jana Pawła II pielgrzymów z Polski przyjechało w tym roku niewielu. Być może jednak w takiej ciszy łatwiej o modlitwę? Tygodnik Powszechny, 13 kwietnia 2008
Ta zmiana była nieunikniona.
Trzy lata temu, w pierwszej połowie kwietnia 2005 r., do Watykanu płynęły strumienie pielgrzymów z całego świata. Rzym zmienił się w wielkie koczowisko. Prowadzące do placu św. Piotra boczne uliczki były zakorkowane tak, że okoliczni mieszkańcy nie mogli wydostać się ze swoich kamienic. W dniu pogrzebu w mieście modliło się, według ostrożnych szacunków, ponad 200 tysięcy Polaków. Zajęli Piazza Risorgimento, Via della Conciliazione, Circo Massimo. Eksplozja uczuć religijnych i patriotycznych pokazała piękniejszą twarz Polski.
Jeśli temperaturę uczuć mierzyć liczbą pielgrzymów, to 2 kwietnia 2008 r. opadła gwałtownie: w kolejną rocznicę śmierci Jana Pawła II mieszczą się na placu św. Piotra. Jest jeszcze sporo wolnego miejsca. Polaków przybyło podobno 5 tysięcy, nie trzeba zamykać ulic.
W mieście toczy się zwyczajne życie, większość gazet skupia się na wcześniejszym o dzień meczu AS Roma z Manchesterem United. W piekarni przy Via della Lungara właściciel zmienił wystawę – kiedyś na zdjęciach było widać, jak wręcza fantazyjny bochen Janowi Pawłowi II, teraz wiszą tam jego fotografie z Benedyktem XVI. W sklepach z dewocjonaliami papież Wojtyła, zamknięty w kalendarzach, pocztówkach, breloczkach i pamiątkowych spinkach, ustąpił miejsca swojemu następcy. To normalne prawidłowości i nawet pośpiech, z jakim się odbywają zmiany, wygląda na oczywisty.
Zwykła matematyka może jednak w przypadku takich zdarzeń zawodzić.
Zniknął tłum, więc łatwiej dostrzec tych, którzy wiedzą, po co przyjeżdżają.
W jednym z pierwszych rzędów, bardzo blisko Benedykta XVI, siedzi 17 niewidomych uczniów z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych z podwarszawskich Lasek. To kulminacja pielgrzymki. Są już bardzo zmęczone, tym bardziej, że mają kłopoty z chodzeniem.
Nie mogą zobaczyć, że przez cały czas trwania Mszy jedno z okien papieskich apartamentów jest otwarte, jak cichy znak czyjejś obecności.
Dziewczyny i chłopaki, których przyszłość jest wielką niewiadomą. Może będą liderami wśród grup niewidomych, ale może zdarzyć się i tak, że wrócą do rodzinnych domów i tak już zostaną.
Na razie są jednak w Rzymie. Cała grupa wraz z przewodnikami siedzi tak blisko Papieża, że niektórzy nie wytrzymują napięcia. Ktoś płacze, ktoś rozpływa się w zachwycie i przestaje reagować na pytania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.