Emocje opadły, do grobu Jana Pawła II pielgrzymów z Polski przyjechało w tym roku niewielu. Być może jednak w takiej ciszy łatwiej o modlitwę? Tygodnik Powszechny, 13 kwietnia 2008
Pielgrzymi wspominają 2005 r. Beata, dziewczyna Marka z Ziębic, musiała iść do pracy, bo szef ją wyśmiał, gdy mu powiedziała, że chciałaby się pomodlić. Marek poszedł z przyjaciółmi do kościoła, ale ksiądz nie chciał go otworzyć, więc klęczeli na zewnątrz.
Antoni Soczyński, zniszczony 50-latek z Pomorza, pamięta niewiele, bo jeszcze nie zaczął wtedy trzeźwieć. Na placu dziękuje za kolejny rok abstynencji wymodlonej przez żonę. – Dużo czasu mi to zajęło, ale dojrzałem. Modlę się, żeby mnie znowu nie złamało – opowiada.
Cisza, szmer różańca, lekki deszcz, w oknach papieskich nadal światło, znicze gasną, bo co chwilę zrywa się wiatr. Egzaltacji brak. Może pojawią się znowu, gdy pielgrzymi przyjadą na beatyfikację.
Jako jedni z ostatnich z placu św. Piotra odchodzą młodzi członkowie Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich. Już wkrótce zaczną zakładać w szkołach kluby papieskie.
Ks. Pstrągowski: – Liczby nie mają znaczenia. Tak jest może i prawdziwiej. Wierzę, że Boża moc działa i że rodzą się tutaj ważne dzieła.
Następnego dnia przy grobie Jana Pawła II, za czerwoną liną i przemykającymi w pośpiechu wycieczkami, ściśnięci na skrawku podłogi ciągle płaczą ludzie.
Dzieci z Lasek wracają do kraju szczęśliwe. W domach będą bohaterami.
Dominik: – O Jezu, Papież przejeżdżał obok nas, tak blisko. Jakie to piękne było. Jakbym go nawet widział.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.