Ubogimi środkami można zmieniać świat. Gdy w naszej pomocy uczestniczy jak najmniej pośredników, tworzy się więź... Tygodnik Powszechny, 4 maja 2008
Michał Kuźmiński: Taka scena: matka strofuje dziecko „jedz, bo dzieci w Afryce głodują”. Dziecko odpiera: „więc im to jedzenie wyślij”. Pokazuje to bezradność człowieka Zachodu, który wie o głodzie na świecie, ale nie wie, co może zrobić. Czy w ogóle coś może?
S. Małgorzata Chmielewska: Oczywiście. Dziecko powinno było odpowiedzieć: „więc im wyślijmy”. Zarówno dziecko, jak i mama powinni się czuć za to odpowiedzialni. Jako chrześcijanie wybraliśmy pójście za Chrystusem, a więc skromny styl życia, który powinien pozwalać na dzielenie się z innymi.
Można nie jechać na drogie wakacje, lecz na trochę tańsze – i wziąć dzieci znajomych, których na to nie stać. Albo zaprosić na obiad dzieci sąsiadów, które nie dojadają. W lokalnej skali możemy zrobić bardzo wiele, dzieląc się tym, co mamy, zamiast wmawiać sobie, że mamy za mało, by się dzielić – bo to nigdy nie jest prawda.
Można też wesprzeć organizację, która dociera do głodujących. Albo, będąc młodym – wyjechać jako wolontariusz do takiego kraju – co w zachodniej Europie, rzekomo zdechrystianizowanej, jest nawet modne. Poświęcić czas, ręce i wiedzę, by pomóc, ale też, by się czegoś nauczyć.
To niemal heroiczny czyn, a Siostra mówi, że to modne?
Znam wielu Francuzów, którzy tak zrobili. To pasjonująca przygoda. Młodzież spotyka się z inną rzeczywistością, wiele się uczy, a czuje się potrzebna. I co to za heroizm? Nie wyjechałby pan, mając 20 lat? Jeśli jedzie się na studia do Anglii, równie dobrze można pojechać tam – zależy, jaką wybieramy skalę wartości, jak głęboko sięga nasze chrześcijaństwo i – szerzej – zwykła solidarność.
Ale zaczyna się od codziennych gestów – co kupujemy, co jemy, jak się ubieramy. Rzecz nie w chodzeniu w pokutnym worku; nie idzie o to, byśmy się doprowadzili do nędzy, lecz byśmy żyli skromnie. Nie musimy co chwilę wymieniać samochodów. Pewien święty powiedział: płaszcz, który wisi w szafie, jest płaszczem ubogiego.
Takie świadectwo, choć to przecież nie męczeństwo, na pewno jest wymagające. Ale przecież chrześcijaństwo jest wymagające.
Mogę dokonywać prostych wyborów konsumpcyjnych – np. nie kupować towarów firm wyzyskujących tanią siłę roboczą. Czy w ten sposób komukolwiek pomogę?
Być może, jeśliby się to działo w skali globalnej. Ilu jest chrześcijan na świecie? Ale sedno wyboru tkwi w czymś innym: gdybyśmy my wszyscy, chrześcijanie, przyjęli postawę dzielenia się w naszym sposobie pracy czy prowadzenia firm – które muszą zarabiać, pytanie jednak, jakim kosztem i co się dzieje z zyskiem – nie potrzeba byłoby wielkich agend. A te wydają ogromne środki, zaś tylko 20 proc. pomocy dociera do potrzebujących.
W czasie wojny w Rwandzie agenda ONZ zakupiła ogromne ciężarówki Volvo do pomocy uchodźcom – w Gomie był obóz, który mieścił milion (!) uciekinierów. Ciężarówki nigdzie nie mogły dojechać z prostego powodu – braku dróg. Ktoś na tym zarobił. Uchodźcy dostali też namioty przypominające foliowe tunele – z przezroczystego tworzywa. Szklarnie do mieszkania w Afryce!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.