Czy można obwiniać producentów broni o to, jak jest używana? Na Zachodzie nad takimi pytaniami dyskutują politycy, ludzie Kościoła i obywatele. Tygodnik Powszechny, 25 maja 2008
Z kolei negatywne zdanie o zarabianiu na wojnie – nawet za przyzwoleniem USA – ma prof. Kuźniar, znany ze sprzeciwu wobec polskiego zaangażowania w Iraku. Jego zdaniem, nie można czerpać korzyści z czynów niezgodnych z prawem, a ta wojna była pogwałceniem zasad prawa międzynarodowego. Tymczasem zwolennicy zaangażowania w Iraku podkreślali, że przyniesie ono kontrakty dla polskiej zbrojeniówki. Zapominając, że wcześniej mówili o promocji demokracji.
– Zresztą kontrakty w Iraku nie powalają wielkością. Największe kąski wzięli Amerykanie – ocenia Kuźniar. – A nie jest tajemnicą, że marionetkowy rząd iracki posługuje się dostarczaną mu bronią w sposób daleko mniej przyzwoity niż przywoływane wcześniej rządy krajów azjatyckich. Polska nie znajduje się w tak złej sytuacji, by musiała szukać pieniędzy, sprzedając broń, od której w Iraku będą ginąć cywile.
Bywają jednak sytuacje, gdy nagle okazuje się, że polska firma będąca własnością państwa mogła (albo świadomie chciała?) zarobić na śmierci cywilów. Raport Amnesty International z 2004 r. stwierdza, że wśród krajów, które eksportowały broń do Sudanu – użytą potem w atakach na ludność cywilną Darfuru – była także Polska.
Faktycznie, w 1999 r., za rządów koalicji AWS-UW, państwowa firma podpisała kontrakt z Jemenem (krajem, w którym sytuacja już może budzić wątpliwości) na eksport 50 czołgów T-55, dla polskiej armii przestarzałych. Tymczasem pierwsza dostawa 20 czołgów trafiła do Sudanu. USA miały ostrzegać wtedy polski rząd, jaki będzie prawdziwy cel dostawy. Warszawa zablokowała transport kolejnych 30 czołgów.
Czy był to jednostkowy przypadek czy czubek góry lodowej – pozbywania się militarnego „złomu”, co praktykuje wiele krajów zachodnich?
O ile jednak wtedy, w roku 1999, sprzedaż polskiego „złomu” do Jemenu mogła wydawać się kołem ratunkowym dla branży zbrojeniowej, o tyle dzisiaj nie wystarcza już ani „złom”, ani dalsze modernizowanie sprzętu konstrukcji poradzieckiej. Problemem zbrojeniówki – i w ogóle polskiej armii – jest to, że wciąż za mało wydaje się na badania nad nowymi technologiami. Choć i tu następują zmiany: wiele polskich „produktów” militarnych to nowe konstrukcje. – To prawda, że nie sprzedajemy sprzętu z górnej półki. Ale to nie jest złom np. nasze radary są wysokiej jakości – ocenia Onyszkiewicz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.