Przykazanie Pamiętaj, abyś dzień święty święcił mówi nie o dniu świętym, ale dniu odpoczynku. Pytanie natomiast, co dzisiaj owo świętowanie oznacza? Tygodnik Powszechny, 20 lipca 2008
Kiedy podczas niedzielnej Eucharystii katolicy słyszą, że zgromadzili się w „pierwszy dzień tygodnia", mogą się czuć zaskoczeni. W powszechnej świadomości niedziela to nie pierwszy, lecz ostatni dzień tygodnia. Przecież właśnie kończy się weekend – czas odpoczynku. Nazajutrz trzeba wrócić do pracy lub do szkoły.
Współczesny tydzień już się nie dzieli na sześć dni roboczych i niedzielę, lecz na dwudniowy weekend i pięciodniowy tydzień pracy. A może nawet krótszy, bo weekend zaczyna się – jak twierdzą niektórzy – w piątek ok. godziny 16.00. W wysokorozwiniętych krajach pojawiła się tendencja, by ogarnąć nim nawet czwartkowe popołudnie. W korporacjach, gdzie obowiązują białe kołnierzyki, w piątek garnitur zostawia się w domu, a do pracy można przyjść w stroju casual, będącym zapowiedzią nadchodzącego wytchnienia.
Mówi się, że kultura niedzieli została zastąpiona kulturą weekendu. Współczesne świątynie to nie kościoły, tylko centra handlowe, malle, galerie. Zamiast na Mszę ludzie idą na zbiorową celebrację poświęconą bogu Mamonie, czyli na niedzielne zakupy. Czy w takim myśleniu nie ma jednak zbyt wielkiego skrótu i uproszczenia? Czy weekend jest rzeczywistym zagrożeniem niedzieli? Chyba nie, przynajmniej nie na tyle, na ile by się wydawało. A może to tylko przesunięcie akcentów, a nie zmiana paradygmatu?
Owszem, w kulturze konsumpcyjnej zmienia się sposób świętowania niedzieli, ale przecież dla bardzo wielu Eucharystia pozostaje w jej centrum. Nie jest tak, że polscy wierni idą na zakupy „zamiast" na Mszę. Wielu idzie „także" na zakupy, kierując się do galerii handlowej bezpośrednio po Eucharystii. Co więcej, wielu nie widzi w tym żadnej sprzeczności.
Zasadnicza zmiana w rozumieniu świętowania niedzieli nie polega na odrzuceniu dotychczasowych norm wynikających z przykazania, ale na reinterpretacji zachowań konsumenckich, a zwłaszcza zakupów i korzystania z publicznej gastronomii. Zakupy zmieniają swoje znaczenie, przesuwając się ze sfery obowiązku i banalnej, koniecznej czynności w obszary przyjemności, by nie powiedzieć – rozrywki. Także profil niedzielnych zakupów jest nieco inny: skierowany raczej na przyjemności, prezenty i towary luksusowe. Zakupy niedzielne są robione nawet w bardziej eleganckich strojach. Także „jedzenie poza domem", traktowane niegdyś jako konieczność (np. w podróży), dzisiaj jest sposobem na ucieczkę od codzienności.
Prorokinią tego zjawiska była Marilyn Monroe. Mawiała, że pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy. Miejsce zakupów w dzisiejszej kulturze dobrze oddaje napis umieszczony nad wejściem do Trafford Center w Manchesterze: „I shop therefore I am" (Kupuję, więc jestem). Ale czy rzeczywiście chodzi o kupowanie? Istnieje teza, która inaczej podejmuje fenomen popularności shopping center. Ma on polegać na tym, że ludzie przychodzą raczej w celu oglądania wystaw i towarów niż w celu kupowania. Można mówić o swoistej partycypacji przez asystencję, a nie przez czynność zakupu. Nie bez powodu w Polsce upowszechniła się nazwa „galeria" na określenie centrów handlowo-rozrywkowych. W galerii przede wszystkim się ogląda towary, a tylko czasem kupuje. „Wizyta w galerii" – to dziś wyrażenie bardzo wieloznaczne.
Na czym polega sukces centrów handlowych? Proponują rozrywkę kompleksową: spacer zastępuje oglądanie wystaw, posiłek przy domowym stole zamieniany jest na obiad w restauracji bądź fast foodzie, a rodzinne oglądanie telewizji – na kino z popcornem w ręku. Czy rzeczywiście można i trzeba potępić taki sposób weekendowego wspólnego spędzania czasu? Jego nowość polega jedynie na zintensyfikowaniu bodźców i na zgromadzeniu ich w jednym miejscu, ale przecież takie formy spędzania czasu istniały wcześniej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.