Pobożność nie zastąpi terapii

W kościołach zwracamy w sierpniu uwagę na alkohol, bo tak się tradycyjnie przyjęło. Ale dobrą sprawę można popsuć złymi metodami. Trzeba mówić nie tylko o abstynencji, ale i o kulturze picia. Tygodnik Powszechny, 17 sierpnia 2008



Raz zaproszono mnie w święta do rodziny, w której mąż pił. Rozmawiałem z pijanym facetem, jakby był trzeźwy. Namawiał mnie na wódkę, odpowiadałem: „Nie”. Ten człowiek po dłuższym czasie nawrócił się, zaczął chodzić do kościoła, wziął ślub. Mamy często skłonność do ukrytego manicheizmu – chcemy doskonałego człowieka, który wyzuł się z tego, co ziemskie i grzeszne. Dopiero jak stanie się dobry, to możemy porozmawiać o Panu Bogu. A tu trzeba iść do człowieka słabego, chorego, do grzesznika! Ja nie potrzebuję od niego deklaracji, że nie będzie pił...

To jak mu pomóc?

Na Białorusi zaproponowałem alkoholikowi, nieochrzczonemu ateiście, żeby został moim kierowcą. „Zgoda, ale trzeba mnie uprzedzać”. Miał silną wolę: kiedy mówiłem, że jedziemy, był trzeźwy. Wystarczył taki bliski, prosty cel.

Kiedyś w Wielki Post wzywałem, żeby rezygnować z picia albo palenia, a pieniądze, które się oszczędziło na tym, oddać do skarbonki. To parę groszy, ale w sumie w parafii robi się z tego konkretny pieniądz. Potem oddajemy je np. domowi dziecka. Jest cel, jest i siła.

Podobnie trzeba by podejść do sierpnia jako miesiąca trzeźwości. Dobrze: nie piję, ale co w zamian? Np. jeśli ktoś raz w tygodniu wybiera się z przyjaciółmi na piwo, w sierpniu rezygnuje, ale niech te kilka zaoszczędzonych złotych oddaje na konkretny cel. W skali kraju to będą wielkie pieniądze, które mogą pomóc innym ludziom.

Poza tym proszę sobie wyobrazić mękę człowieka, który nie może być abstynentem. Łatwo rezygnować z alkoholu, jak się nie jest alkoholikiem. Dla mnie np. trudna byłaby rezygnacja z kawy. Warto spróbować, żeby uświadomić sobie mękę uzależnionych.

W kościele można czasem usłyszeć intencję: żeby mąż wziął się za siebie i przestał pić. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że to nie kwestia silnej woli, ale choroba.

A to również problem żony. Najczęściej nie uświadamia sobie, w jakiej pozycji stawia męża. A mąż mówi: „Piję przez ciebie”. I ma tysiąc argumentów. Żona chce, żeby był według jej obrazu i na jej podobieństwo. Modli się o nawrócenie. A sama potrzebuje nawrócenia, bo jest współuzależniona.

Często mąż nie przestanie pić właśnie dlatego, że żona modli się o jego trzeźwość. Ona musi zmienić swoją świadomość, spotkać się z kobietami, które przeżywają to samo. Nauczyć się np. nie kłócić z mężem, tylko przerywać i wychodzić, żeby nie dostarczać mu wymówek. Mąż musi doświadczyć, że jest nikomu niepotrzebny, że nie radzi sobie z alkoholem.

List zachęca do krucjaty albo do praktyk pobożnościowych: pielgrzymek, modlitw za rodziny alkoholików. Nie wspomina się o rozwiązaniach, o których Ksiądz mówi.

Modlitwa za uzależnionych może zmienić się w pychę, w mentalność „jestem trzeźwy, silny, jestem w krucjacie, a ty jesteś alkoholikiem, więc ci pomogę”.

Alkoholizm jest często związany z wrażliwością. Ludzie nie radzą sobie ze stresem, lękiem, krytyką. Człowiek nie potrafi o tym rozmawiać, nie wie, że to może być przyczyną alkoholizmu. Zaczyna się od tego, że żyje w lęku. Więc ważniejsze jest współczucie, bycie z nim niż pouczanie. I to mimo że on może zawieść i wrócić do nałogu.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...