W kościołach zwracamy w sierpniu uwagę na alkohol, bo tak się tradycyjnie przyjęło. Ale dobrą sprawę można popsuć złymi metodami. Trzeba mówić nie tylko o abstynencji, ale i o kulturze picia. Tygodnik Powszechny, 17 sierpnia 2008
A katecheza?
W szkole o trzeźwości trzeba zupełnie inaczej mówić. Ktoś pyta: „Ksiądz pije?”. Odpowiem: „Czasami”. To musi być prawda. Trzeba patrzyć na całego człowieka, a nie tylko, czy pije, czy nie. To nie najważniejsze. Np. młody człowiek pije, bo nie może się dogadać z rodzicami. Kiedy się stworzy klimat zaufania, on zacznie o tym mówić. Ważne, żeby być z tymi ludźmi. Żyć ich światem, interesować się ich muzyką, siedzieć z nimi na schodach, rozmawiać ich językiem.
Raczej się do nich nie trafi wezwaniem do krucjaty.
Trafi się. Zrozumieją abstynencję. Np. jako szpan, że się nie pije. Ale to zadziała tylko, jeśli odnajdzie się w tym jakiś cel, inaczej spożytkuje się czas, np. na wolontariat. Młodemu człowiekowi trzeba zaproponować coś pozytywnego, a on wtedy będzie już sam potrafił wybrać. Nie wolno wykorzystywać ideologicznie trzeźwości tych młodych ludzi.
Alkohol to zło czy złem jest nieumiejętność korzystania z niego?
Zło to nieodpowiednie słowo. Alkohol może być trucizną. Ale, jak z innymi rzeczami, trzeba wiedzieć, jak z niego korzystać. Nie jestem jego wrogiem. Wolę mówić o pozytywnych stronach: o wpływaniu na zdrowie i relacje międzyludzkie.
Pogłębianie wiary kojarzy się z pobożnością, a nie z pogłębianiem relacji między ludźmi. Skoro jestem pobożny, to komuś pomagam, z kimś się spotykam, komuś przebaczę – zamiast zapisać się do dwudziestej krucjaty. Naprawdę, lepiej poświęcić czas na wolontariat.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.