Wybór Zofii

Czy prezydent może kazać zestrzelić samolot porwany przez terrorystów? Co z rozdzielaniem syjamskich sióstr, z których tylko jedna ma szansę na przeżycie? Który związek ma wybrać rozwodnik, żałujący po latach decyzji o rozwodzie? Tygodnik Powszechny, 1 lutego 2009


Artur Sporniak: Kiedy mamy do czynienia z dylematem moralnym?

S. Barbara Chyrowicz: Dylemat moralny to sytuacja, w której stajemy przed alternatywnymi opcjami działania. Mają one charakter konkurencyjny, a ponieważ jesteśmy przekonani, że każda z osobna winna zostać spełniona, to wybór staje się dramatyczny. Czyniąc bowiem zadość jednej powinności, przekreślimy zarazem drugą, łamiąc tym samym uznawaną przez nas za słuszną normę moralną. Tak rozumiany dylemat wiąże się z nieuchronnością podjęcia działania moralnie złego. Stąd właśnie bierze się jego dramatyzm.

Czy życiowy problem: żenić się czy się nie żenić, jest dylematem?

Nie, to raczej trudny wybór.

A jeżeli pojawiło się dziecko?

Pojawienie się nieślubnego dziecka nie obliguje moralnie matki do zawarcia związku małżeńskiego. Co prawda oboje rodzice zobowiązani są do zatroszczenia się o dziecko, ale jeśli matka jest przekonana, że biologiczny ojciec nie sprawdzi się w roli ojca i męża, to zawieranie na siłę związku małżeńskiego nie ma sensu. Może się wtedy zdarzyć, że wcale nie poprawi to sytuacji dziecka, a wręcz pogorszy, ponieważ niekochający się rodzice nie będą potrafili stworzyć zgodnej rodziny.

Kiedyś pozostająca pod silną presją społeczną matka nie widziała innego wyjścia, jak wyjść za mąż za ojca dziecka. Dzisiaj jest inaczej. Jeśli po krótkim czasie trwania burzliwego związku ma dojść do dramatu rozejścia się ze wszystkimi tego konsekwencjami, roztropniej jest nie wiązać się małżeństwem. Oczywiście zupełnie inna sytuacja jest wtedy, gdy rodzice szczerze się kochają, a pojawienie się dziecka jedynie przyśpiesza ślub.

Czasem uciekamy się do drobnych kłamstw, przy pomocy których radzimy sobie w kłopotliwych sytuacjach – np. ktoś podchmielony zaczepia nas na ulicy o pieniądze, a my kłamiemy, że nie mamy. Czy można to usprawiedliwić?

W tego rodzaju sytuacjach posługujemy się często konwencjonalnymi odpowiedziami, których nasz rozmówca nie traktuje jako źródła prawdziwej informacji. Na zdawkowe pytania typu: „jak się czujesz?”, „jak ci leci?”, odpowiadamy zazwyczaj „dobrze, dziękuję” i nie oczekujemy, że ktoś wyciągnie stąd wniosek o naszym nadzwyczajnym powodzeniu. Gdybyśmy odpowiedzieli: „fatalnie”, interlokutor zastanawiałby się, czy mówimy poważnie, ponieważ tego rodzaju odpowiedzi nie oczekiwał.

Kłamstwo natomiast jest celowym wprowadzeniem drugiego człowieka w błąd. Poza tym komuś, kto nas zaczepia na ulicy, zawsze można powiedzieć: „Przepraszam, ale pana nie wesprę”.

Wspomniałem o drobnych kłamstwach, by zapytać o dużo poważniejsze sytuacje, w których kłamstwem chronimy np. czyjeś życie. Czy wprowadzenie w błąd esesmanów poszukujących Żydów można moralnie usprawiedliwić?

Zdarzają się dramatyczne sytuacje, w których kłamiemy, chcąc uchronić innych przed zagrożeniami, jakie mogłoby stanowić dla nich wyjawienie prawdy – jak w podanym przez pana przykładzie. Z reguły jesteśmy skłonni takie kłamstwa usprawiedliwiać, uznając, że osoba odwołująca się do kłamstwa działała w dobrej wierze. Problem w tym, że to niezwykle rzadkie sytuacje. Pytani o to, czy kłamstwo można usprawiedliwić, chętnie sięgamy po takie właśnie, ekstremalne przykłady, by potem na podstawie uznania ich za wyjątki usprawiedliwiać nasze drobne oszustwa.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...