Niepłodni nie są gorsi

W dziecku pozostawionym przez biologicznych rodziców pozostaje na całe życie blizna. Ale ona nie podważa sensu adopcji. Każde dziecko chce mieć mamę i tatę. Nawet jeśli nie rozumie, co to znaczy. Tygodnik Powszechny, 15 lutego 2009


Jest schemat przekazu takiej informacji?

Różne. Najczęściej jest to trudne dla samych rodziców, którzy boją się, że w ten sposób podważą swoją rolę. Pamiętam mamę, która opowiadała, jak jej 4-letni adoptowany syn wspierał ją w czasie takiej rozmowy: „Nie bój się, mamo, ja się nie boję”. Inny chłopczyk powiedział: „Wiem, czemu nie rodziłaś.

Pan Bóg wiedział, że będziesz miała mnie”. Jedni czekają do momentu, kiedy można dziecku opowiedzieć bajkę np. o opuszczonym misiu, o kotku, który zgubił mamę, i ktoś inny go przygarnął, i było mu miło i ciepło. Można powiedzieć nawet dwulatkowi, jadąc z nim np. koło szpitala, w którym się urodził, wskazując miejsce, gdzie po raz pierwszy spotkali się wszyscy. Ważne, żeby dziecko poczuło, że było oczekiwane – „urodziło się w sercu”.

A co, kiedy dziecko wzrasta w nieświadomości, osiąga wiek dojrzały, a rodzice nadal utrzymują to w tajemnicy?

W tak dramatycznej sytuacji każde rozwiązanie wydaje się złe. Jestem jednak za prawdą. Nie wierzę, żeby można było przyjąć taką informację w wieku dorosłym bez bólu. Każda nieprawda obciąża nasze relacje. Matki, które trzymają w tajemnicy informacje o adopcji, żyją w ciągłym napięciu: czy zapyta o to, jak było w ciąży itd. Poza tym zawsze ktoś wie.

Czy są przypadki rezygnacji z adopcji?

Zdarzają się. Bywa, że dziecko nie potrafi pokochać rodziny, było bardzo poranione, a rodzice adopcyjni nieprzygotowani na to, żeby z tymi zranieniami dobrze sobie radzić.

Co wtedy dzieje się z dzieckiem?

Pamiętam chłopczyka, który był oddany. Rodzice wystraszyli się jego zachowań, chociaż rozwijał się dobrze. Dziecko natychmiast zaczęło dramatycznie cofać się w rozwoju, np. przestało chodzić. Na szczęście znalazło kochających rodziców.

O adopcji mówi się głównie pod kątem par bezpłodnych, a co z resztą?

Zdarza się, że adoptują osoby, które mają naturalne potomstwo. Z jednej strony są to osoby doświadczone w rodzicielstwie. Moim zdaniem istnieje niebezpieczeństwo porównań. Zapytałam kiedyś studentów: jaką rodzinę by wybrali, gdyby byli małymi dziećmi szukającymi rodziców? Nieomal jednomyślnie odpowiedzieli, że bezdzietną, gdzie nie musieliby się czuć gorsi od dzieci biologicznych. Wierzę, że prawdziwa adopcja to taka, gdzie kocha się dzieci na równi.

Ale zdarzają się sytuacje odwrotne, kiedy po adopcji ludzie mają własne dzieci. Coś pęka?

Otwartość na rodzicielstwo przełamuje blokadę.

Co poradziłaby Pani parom, które zmagają się z decyzją o adopcji?

Większość par zmagających się z niepłodnością przeżywa samotność, nawet odrzucenie. Nie mają środowiska, w którym mogliby rozmawiać o swoim problemie. Warto zastanowić się szczerze, czego się boją i z kim o tym porozmawiać, by nie odbierać sobie szansy.
Rozmawiała Joanna Brożek

*****

Dr Ida Szwed jest adiunktem w Instytucie Psychologii Rozwoju i Wychowania na Uniwersytecie Śląskim.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...