„Ci najmniejsi, którzy są mi braćmi”

Aby zostać czyimś bratem, nie wystarczy dawać, nawet jeśli da się wszystko. Trzeba też pozwolić sobie pomóc, umieć przyjąć coś od innych. Tygodnik Powszechny, 22 marca 2009


Dlatego właśnie jako małe siostry i bracia Jezusa w Jego przesłaniu odnajdujemy inspirację do dzielenia warunków życia, pracy z „tymi, którzy nie mają imion i wpływów w świecie” – jak czytamy w konstytucjach.

Oczywiście przybiera to różne formy w zależności od kraju, kultury czy struktur społecznych. Słuchając Jezusowego wołania, najpierw odkrywamy naszą ludzką nędzę oraz fakt, że wcale nie jesteśmy lepsi od innych; odkrywamy też właśnie w tych najbardziej odrzuconych, których tak łatwo przekreślić i od których łatwo się odwrócić, głęboko zakopane skarby: umiejętność dzielenia się z innymi, otwartość i gotowość do złożenia daru z siebie.

Często w kontaktach i relacjach z ludźmi byłem poruszony jakimś niespodziewanym gestem, słowem, które nagle otwierało moje serce: „W nich był Bóg, a ja tego nawet nie zauważyłem”. Jestem przekonany, że wielu spośród braci i sióstr na całym świecie nosi w sobie przekonanie, że to „Ubodzy nas ewangelizują”. W Ewangelii można z łatwością spostrzec zależność między ubóstwem i braterstwem.

Brat Karol de Foucauld po kilku latach życia na pustyni słyszy o plemieniu Tuaregów z gór Hoggar. Tuaregowie mieszkają w całkowitym odosobnieniu, na południu algierskiej pustyni. Zachęcony, by tam pojechać, wyrusza w karawanie. Podróż trwa blisko rok. Brat Karol decyduje się później, by zostać z tymi najbiedniejszymi, wykluczonymi. Niezwykle surowe warunki życia, nędza i całkowita izolacja, trwająca od ponad trzech lat susza – wszystko to jest źródłem cierpienia najuboższych braci, szczególnie dzieci.

Brat Karol dzieli się z nimi wszystkim, co ma. Jednak wyczerpany przeczuwa bliską śmierć. Odczuwa też żal, że nie udało mu się przełamać dystansu i stać się dla Tuaregów prawdziwym bratem. Pewnego dnia traci przytomność. Zaniepokojeni jego nieobecnością sąsiedzi rozpoczynają poszukiwania. Znajdują Karola na wpół żywego. Próbują ocalić mu życie. Muszą włożyć w to sporo trudu, bo żeby zdobyć jakąkolwiek żywność, trzeba wyruszyć w góry. Tuaregowie dożywiają Karola jak niemowlę, mlekiem kozic. Dzięki temu powoli wraca do sił.

Obserwując swoich braci, de Foucauld odkrywa istotną zależność: aby zostać czyimś bratem, nie wystarczy dawać, nawet jeśli da się wszystko. Trzeba też pozwolić sobie pomóc, umieć przyjąć coś od innych. W ten sposób Karol staje się bratem i przyjacielem najbardziej odrzuconych, jednym z nich.

Rozumie też, że to jest właśnie droga, którą przeszedł Jezus z Nazaretu: przyjął nasze Człowieczeństwo, nasze słabości, nawet nasze grzechy, które potem wziął na krzyż. I daje nam to, co ma na własność – życie Boga, który przemienia nas w dzieci najbardziej ukochane przez Ojca. W ten sposób stajemy się braćmi i siostrami, jedni względem drugich. W zależności od tego, jak bardzo otworzymy się na tę prawdę i w jakim stopniu będziemy nią żyć, tak też staniemy się świadkami tego, że Królestwo Boże jest już pośród nas.

Przełożyła Joanna Brożek


«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...