Czuję się powołana do kapłaństwa. O Jezu, z jaką miłością dawałabym Ciebie wiernym – pisała św. Teresa z Lisieux. Jak to się stało, że tej nieposkromionej tęsknoty nie uznano za przeszkodę w procesie kanonizacyjnym? Tygodnik Powszechny, 13 września 2009
Tradycja to także i my wszyscy wierni. Przykłady mamy pod ręką. Skostniały tradycjonalista będzie utrzymywał, że tego i tamtego w Kościele nigdy nie było – np. Mszy św. w językach ojczystych twarzą do ludu, Komunii św. do rąk, świeckich lektorów, ministrantek, kobiet wykładających teologię. Z takimi i innymi rewolucyjnymi nowościami zżyliśmy się do tego stopnia, że więcej się nie zastanawiamy nad ich początkowym nowatorskim zrywem.
O kobiecie
Problematykę kapłaństwa kobiet podjąłem tylko na marginesie tekstu w „TP” w zwięzłym 22-wierszowym podtekście szkicu o kapłaństwie mężczyzn. Czyżby owo marginesowe odchylenie od naczelnego tematu zdecydowało o skupieniu mediów na tym właśnie krótkim kobiecym fragmencie? W zasadzie nie ma nad czym ubolewać, należy się wręcz cieszyć, że ta wzmianka wzbudziła aż tak szeroki odzew. Temat ten jest najwidoczniej aktualny i oczekuje na pilne rozwiązanie.
Rozmawiałem na ten temat z wieloma paniami (głównie w Polsce) i – ku memu zdumieniu – nie zanotowałem ze strony kobiet szczególnego zainteresowania ich awansem do stanu kapłańskiego. Przeciwnie, od tej perspektywy nawet wyraźnie się dystansują. Natomiast żywo interesuje kobiety większe zaangażowanie w całość życia Kościoła. Jedna z pań pytała, dlaczego to kurialny referent do spraw finansowych musi być mężczyzną z kapłańskimi święceniami. Czemu kurialne referaty z reguły są obsadzane przez ordynowanych mężczyzn? Dziś dysponujemy całą falangą pań z dyplomami teologii najlepszych uniwersytetów, kobiet wyspecjalizowanych również w innych branżach wiedzy.
Eucharystia, szczyt chrześcijańskiej egzystencji, upływa na całych połaciach świata bez możliwości uczestnictwa w Mszy św. z powodu chyba bezprecedensowego spadku kapłańskich powołań. Dlaczego w Polsce kobiety nie mogą być szafarkami Eucharystii? Dlaczego panie i panowie Chleba Pańskiego nie mogą u nas przyjmować na rękę? Pewnego dnia, uczestnicząc wśród wiernych w Mszy św., razem z nimi przystąpiłem do Komunii św.; wyciągając dłoń na jej przyjęcie, spotkałem się z publiczną odmową celebransa.
O Teresie
Skala pro blemów do spokojnego przedyskutowania i rozwiązania jest pokaźna. Zamykając te luźne spostrzeżenia, pozwalam sobie skierować wzrok Czytelniczek i Czytelników na bardzo nam bliską postać św. Teresy od Dzieciątka Jezus, ogłoszoną Doktorem Kościoła.
W liście z 8 września 1896 r. do swej siostry Marii od Najświętszego Serca zawarła takie świadectwo: „Czuję się powołana do kapłaństwa. O Jezu, z jaką miłością trzymałabym Cię w dłoniach!... Z jaką miłością dawałabym Ciebie wiernym!... Mimo mej małości chciałabym ludziom nieść światło, jak czynili to Prorocy i Doktorzy Kościoła. Czuję się powołana na apostoła. Chciałabym przemierzyć cały świat, by głosić Twoje imię”. Mimo że Celina próbowała ją wtedy pocieszać, powiedziała: „Moim powołaniem jest miłość!”.
Cierpiała z powodu wykluczenia jej od kapłaństwa. Składa o tym świadectwo Celina: „W 1897 r., zanim ciężko zachorowała, Siostra Teresa powiedziała mi, że prawdopodobnie umrze jeszcze w tym roku. Tutaj tkwi powód, o którym zakomunikowała mi w czerwcu: Kiedy już była świadoma, że cierpi na gruźlicę płuc, powiedziała: »Widzicie, że Pan Bóg jest gotów zabrać mnie do siebie w wieku, kiedy jeszcze nie miałabym czasu, aby być kapłanem... Gdybym mogła zostać kapłanem, przyjęłabym w ten czerwiec święcenia. Co zatem uczynił Bóg? Abym nie była zawiedziona, pozwolił mi zachorować. W ten sposób nie mogłam być przy tym i umieram, zanim bym mogła ten urząd pełnić«. Ofiara, nie móc być kapłanem, była czymś, co ona stale głęboko przeżywała. Ból z tego powodu był zakodowany w rzeczywistej miłości Boga”.
Prześliczne to świadectwo mówi samo za siebie i nie wymaga komentarza. Z dzisiejszego punktu widzenia spytać można by jedynie o jedno: jak to się działo, że tej nieposkromionej tęsknoty młodej kobiety za kapłaństwem nie zarejestrowano jako przeszkody ani w procesie beatyfikacyjnym, ani kanonizacyjnym? W przygotowaniu do takiego procesu bada się przecież wszystkie osobiste wypowiedzi i wyznania. Tego aktu pilnował tzw. advocatus diaboli, którego zadaniem jest wywlekanie wszelkich negatywnych danych dla zatrzymania procesu.
Teresie najwidoczniej się upiekło. Poczciwy diabeł pewnie sobie przysnął.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.