Czy bycie ateistą oznacza bycie gorszym człowiekiem? Organizatorzy Marszu Ateistów i Agnostyków sądzą, że tak postrzega ich wierząca większość społeczeństwa. Tygodnik Powszechny, 11 października 2009
Dogmatyczne stwierdzenia naukowców o rzekomym wykazaniu nieistnienia Boga nie mają nic wspólnego z nauką, a jeszcze mniej z istnieniem Boga. Z kolei, „każde stanowisko moralne, które rości sobie prawa do naukowości, mocno ryzykuje, że tak naprawdę będzie tylko formą dogmatyzmu” (Patrick Pharo, „Moralność a socjologia. Sens i wartości między naturą i kulturą”, Oficyna Naukowa 2008). Z drugiej strony teolodzy muszą pamiętać, że „dowodząc, iż Bóg istnieje, rozum jedynie dowodzi, że nie bardzo wiadomo, co znaczy słowo »istnieje«” (D. Turner, „On Denying the Right God. Aquinas on Atheism and Idolatry”, „Modern Theology”, 20/2004).
Wydaje się, że w sporze nauki z religią prawda leży gdzieś pomiędzy modelem „odwiecznych wrogów” a modelem „odrębnych sfer”. Czasami nauka i religia zabierają głos w tych samych sprawach, a gdy to robią, niekiedy nie zgadzają się ze sobą. Często bywa tak, że zderzenie nauki i religii jest skutkiem nie tyle sprzecznych przekonań, co przeciwnych postaw tych, którzy się ze sobą nie zgadzają. Dzieje ateizmu pokazują, jak bardzo jest to zjawisko ambiwalentne. W niektórych przypadkach ateizm jest krytyką idolatrii religijnej (albo prób idolatrii), w innych – jak trafnie ujął to Halík – „na zwolnione miejsce po Bogu wstawia natychmiast nowych bogów”.
Czy sumienie wystarczy
Urodzenie się ateistą nie jest prawem przyrody czy cechą genetyczną, tak jak stanie się ateistą nie jest przejawem wyższej inteligencji. Bycie ateistą nie oznacza też bycia gorszym człowiekiem. Rzecznikom „Marszu Ateistów i Agnostyków”, którym patronuje Stowarzyszenie Wolnomyślicieli z Krakowa, wydaje się jednak, że tak myślą o nich ludzie religijni, czyli większość katolików w naszym kraju, i z tego powodu czują się dyskryminowani.
Pytanie, czy ideał moralnego życia ma boską sankcję, czy też jest jej pozbawiony, nie jest banalne – najlepiej wiedzą o tym niewierzący rodzice wychowujący swoje dzieci. Podstawowy proces rozwoju moralnego przebiega w rodzinach świeckich i religijnych podobnie, tylko uzasadnianie przestrzegania zasad moralnych wygląda różnie. Nie ma dowodów empirycznych, które uzasadniałyby przekonanie o wyższości jednej grupy nad drugą. Plusy i minusy ma zarówno religijne, jak świeckie wychowanie moralne. Wychowywanie dzieci na „swój obraz i podobieństwo” jest tak samo ryzykowne jak wykorzystywanie Boga do potwierdzania własnego autorytetu nad nimi.
„Żyjemy w świecie – pisze Patrick Pharo, francuski socjolog moralności – w którym nie dominuje żadna określona moralność, ostatecznym odwołaniem do ludzkiego sumienia, uznawanego za wspólne wszystkim ludziom, wydaje się demokratyczna etyka praw człowieka. Nie ma jednak żadnej gwarancji, co pokazuje historia, że odwołanie się do sumienia wystarczy, ponieważ o ile bez zbytniego trudu można uzyskać uniwersalny, jednomyślny osąd na temat kilku zasad wyższego rzędu, o tyle znacznie trudniej osiągnąć porozumienie co do zastosowania ich w konkretnych sytuacjach”.
Na pytanie, co czyni prawdziwymi prawa moralne, są trzy odpowiedzi: Bóg, logika i nic. Bez żadnych absolutnych praw moralnych nie jest oczywiste, dlaczego mamy wybierać to, co słuszne. Jeśli uznamy, że w żadnym stanowisku moralnym nie może być nic obiektywnego, to nie jest możliwe również obiektywne poznanie moralności. Rację ma wtedy jedynie silniejszy. Odwołanie się do natury nie wystarcza do ustanowienia moralności m.in. dlatego, że ewolucja naturalna jest zjawiskiem przypadkowym, którego przejawy mogą być różnorodne, a przede wszystkim okrutne. Nawet jeśli założymy, że naturalizm moralny byłby możliwy, nadal pozostaje otwarta kwestia jego skutków praktycznych (np. problemu przyzwoleń będących nadużyciami).
Ateiści nie muszą być relatywistami moralnymi, czego tak bardzo obawiają się ludzie wierzący, nie znaczy to jednak, że moralność poza wiarą jest oczywista. W sytuacji, w której w polskiej debacie publicznej coraz częściej widać mentalność „wojny kulturowej” i w której demonizacja stanowiska przeciwnego jest na porządku dziennym, głoszenie „moralności bez wiary” może być odebrane przez Kościół jako prowokacja. Jednak, jak uczył Jan Paweł II, „zadaniem Kościoła jest uczynienie przeciwnika bratem”. Nie pochwalając metod reklamowania Marszu (tramwaj z ateistycznymi hasłami, mający jeździć pod papieskim oknem), nie ma co bić na alarm. Lepiej do samej idei podejść z dystansem, do maszerujących zaś – z szacunkiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.