Moralność bez wiary

Czy bycie ateistą oznacza bycie gorszym człowiekiem? Organizatorzy Marszu Ateistów i Agnostyków sądzą, że tak postrzega ich wierząca większość społeczeństwa. Tygodnik Powszechny, 11 października 2009


Ateiści byli zawsze, ale ateizm jest późnym wynalazkiem ludzkości: narodził się dopiero gdy stwierdzono, że budowa i funkcjonowanie wszechświata nie wymagają istnienia pojedynczej, nadrzędnej, niezależnej zasady wyjaśniającej.

Na podium

Ateizm jako ideologia nie jest jednak „dzieckiem” nauki wrogo nastawionej do religii ani reakcją na scholastykę, ale odmową przyznania doświadczeniu religijnemu wartości poznawczej (zob. „Ateizm w sporze z religią”, WAM 2009). Powstał w łonie chrześcijaństwa i towarzyszył wierze chrześcijańskiej przez dwa stulecia. Zmęczenie tradycyjną religią (chrześcijaństwem kościelnym) nie przyniosło jednak jego zwycięstwa – raczej zwrot ku religijności zastępczej, ezoteryzmowi i neognozie. Jak podkreśla ks. Tomáš Halík, „na podium zwycięzców stanęła częściowo rozmyta, dyfuzyjna religijność, za którą kroczy »religijna obojętność«, po niej religijność tradycyjna, a na końcu »wiara ateistów«” („Wzywany czy niewzywany, Bóg się tutaj zjawi”, WAM 2006).

Badania kwestionariuszowe, przeprowadzone w latach 30. XX w. na 325 losowo wybranych członkach Amerykańskiego Towarzystwa Krzewienia Ateizmu pokazały, że najczęstszymi przyczynami ateizmu były konflikty w dzieciństwie oraz w okresie dojrzewania. Prawie wszyscy badani przeżyli w latach dziecięcych śmierć kogoś bliskiego lub drogiego ich sercu, niemal jedna trzecia przyznała, że nie miała szczęśliwego dzieciństwa ani dorastania – bardzo podobnie jak w przypadku dwu grup porównawczych, złożonych z radykałów (spośród konserwatystów nikt nie mówił o nieszczęśliwym dzieciństwie, a tylko 4 proc. wspomniało nieszczęśliwy okres dojrzewania).

Bolesne wydarzenia egzystencjalne mogą być jednak powodem zarówno odrzucenia wiary religijnej, jak jej przyjęcia czy pogłębienia. Istnieją „ateiści w imię wartości”, ale nie tworzą homogenicznej grupy, dla identyfikacji której mogłaby zostać stworzona skala psychometryczna. Niewiele więc wiemy o ich psychologicznym profilu. O ile jednak psychologiczne badania nad ateizmem są wciąż w powijakach – psycholodzy zakładali, że trzeba wyjaśniać religijność, a nie jej brak, gdyż ateizm uważano za synonim dojrzałości emocjonalnej – o tyle o rozwoju moralnym ateistów i osób religijnych wiadomo już całkiem sporo.

Trzecia fala

Niewiele osób wierzy na tyle mocno, aby zostać ateistami. Badania socjologiczne na populacjach narodowych pokazują, że w skali światowej proporcja ateistów w ostatnich latach zmalała – w Europie tak radykalnie, że socjologicznie jest za mała, aby być używaną w badaniach statystycznych, poza Europą zaś – oprócz mocno „zwesternizowanych” krajów czy elit wykształconych na Zachodzie – praktycznie nie istnieje (dla porównania, w latach 60. XX w. połowa światowej populacji była nominalnie ateistyczna; trzeba jednak pamiętać, że badania były robione głównie na osobach żyjących w państwach oficjalnie zwalczających religię).

Metamorfoza, jakiej uległ ateizm w ostatnim dziesięcioleciu, związana jest z nadejściem czegoś, co „Wall Street Journal” nazwał „wojującym ateizmem”, a co określa się również mianem „trzeciej fali ateizmu”. Jej głównym dogmatem jest twierdzenie, że między przekonaniami naukowymi a religijnymi istnieje konflikt. „Rację może mieć tylko jedna strona. Pozbądźmy się tej, która się myli” – pisze Richard Dawkins („Bóg urojony”, CiS 2007). Odrzucając wszelki „konstruktywny dialog” między nauką a religią Steven Weinberg, wybitny fizyk i laureat Nagrody Nobla, twierdzi, że „jednym z wielkich osiągnięć nauki było jeżeli nie uniemożliwienie, aby inteligentni ludzie byli religijni, to przynajmniej umożliwienie, aby nie byli religijni. Nie powinniśmy wycofywać się z tego dokonania” (cyt. za: „Ateizm w sporze z religią”).

Tradycyjnie przywołuje się argument za tym, że ateizm przyciąga naukowców. Sytuacja jest jednak bardziej złożona. Ani w założeniach, ani we wnioskach żadnej z teorii naukowych nie wspomina się o istnieniu Boga. Teorie same w sobie niewiele odsłaniają, a skoro nauka ma wspierać ateizm, to – jak argumentuje David Berlinski, ateista, matematyk i popularyzator nauki – wymagany dowód powinien odwoływać się do czegoś takiego w niej samej, co wykracza poza to, co ona stwierdza, sugeruje albo ujawnia.




Zdjęcie na stronie głównej: Jacek Bednarczyk/ PAP/EPA

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...