Dwie podróże

Nominacja arcybiskupa Głodzia, który dał się poznać jako człowiek arogancki i niedialogiczny na przykład przy okazji "sprawy" arcybiskupa Wielgusa, wywołała w Kościele w Polsce, zwłaszcza w Gdańsku, duże kontrowersje. Znak, 6/2008



Priorytetem jest dla Papieża pomoc udzielana przez Kościół ofiarom pedofilii. Benedykt XVII nie pozostał tu jedynie na poziomie deklaracji, ale sam spotkał się z sześcioma osobami, które padły ofiarą wykorzystywania seksualnego przez księży z archidiecezji bostońskiej, z każdą rozmawiał (przede wszystkim słuchał i, jak powiedział jeden z uczestników tego spotkania, "miał łzy w oczach"), a potem się z nimi modlił, prosząc Boga i osoby skrzywdzone o wybaczenie owego grzechu popełnionego przez ludzi Kościoła. Na zakończenie spotkania kard. O’Malley, metropolita Bostonu, przekazał Ojcu Świętemu listę z imionami ponad tysiąca ofiar seksualnych nadużyć księży z ostatnich kilku lat. Ci ludzie będą odtąd w sercu Papieża i "przed jego oczami" – Biskup Rzymu będzie o nich pamiętał w swojej modlitwie i rachunku sumienia podejmowanym w imieniu Kościoła. Ta lista będzie także przestrogą, że Kościół musi pamiętać przede wszystkim o "owcach", a nie tylko (jak dotąd w wielu takich przypadkach bywało) o "pasterzach".

Na koniec warto jeszcze spojrzeć na tę wizytę z amerykańskiego punktu widzenia. Benedykt XVI sporo mówił o tradycyjnych amerykańskich wartościach, cytował Ojców Założycieli i prezydentów USA. Dla Amerykanów wielce symboliczna była jego obecność w Ground Zero w Nowym Jorku, w miejscu, gdzie stały wieże WTC. A na tych, którzy pamiętają pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski, ogromne wrażenie musiała zrobić modlitwa Benedykta wypowiedziana na początku wizyty w USA: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi". I wyznanie, że następca Piotra przybył tu, aby bierzmować Amerykanów. Teraz Ameryka, jeśli tylko zechce, będzie mogła na to papieskie "bierzmowanie dziejów" i modlitwę o zesłanie darów Ducha odpowiedzieć.

Innego rodzaju podróż (właściwie przeprowadzkę) z prawobrzeżnej Warszawy do Gdańska ma za sobą abp Sławoj Leszek Głódź, były biskup polowy i ordynariusz warszawsko-praski, a od 17 kwietnia nowy metropolita gdański. Przyznaję, że nie rozumiem przenosin ordynariusza z jednej diecezji do innej. To mi się kłóci z wizją Kościoła, w której biskup jest dla swojej diecezji jak mąż i ojciec. Jakie względy sprawiają, że biskup przestaje być "mężem i ojcem" dla jednych, żeby stać się nimi dla drugich? Pomijając przypadek wyboru biskupa Rzymu (to jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować – w imię wyższej konieczności), inne takie przeprowadzki pachną mi po prostu... awansem (biskup przenosi się z reguły z diecezji do archidiecezji, arcybiskup może jeszcze objąć stolicę zwyczajowo związaną z kapeluszem kardynalskim). To by znaczyło, że dla niektórych biskupów są diecezje "lepsze" i "gorsze" – a tego w Kościele pojąć nie potrafię.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...