Jeśli Europa będzie chciała gonić USA, korzystając z tej samej strategii rozwoju, to być może zwiększy innowacyjność, polepszy wydajność pracy, ale wątpliwe, czy będzie w stanie jednocześnie redukować bezrobocie i chronić klimat i środowisko, zapewnić stabilność rodzinie. Znak, 11/2008
Za to wszystko się jednak płaci. Gleick podaje, że „liczba klinik leczących zaburzenia snu potroiła się w ciągu dekady. Specjaliści uważają, że stanowimy kolekcję truposzy. Bezsenność nabiera rozmiarów epidemii”[23]. Ostatnio słuchałem wypowiedzi radiowej psychologa Janusza Czapińskiego o gwałtownym wzroście depresji w Stanach Zjednoczonych, którego jedną z przyczyn jest tryb życia. Ci, którzy grożą zapaścią ekonomiczną Europy, podnoszą larum, że Europejczycy chcą krócej pracować, mieć pełne wynagrodzenie w razie choroby i 6-tygodniowy urlop. A właśnie za takimi rozwiązaniami tęskni cytowany wyżej Tony Judt, pisząc:
Karta Praw Podstawowych UE gwarantuje prawo do urlopu rodzicielskiego po urodzeniu bądź adopcji dziecka, a w każdym kraju zachodniej Europy jest to urlop płatny. W Szwecji kobiety mają zagwarantowane 64 tygodnie wolnego i dwie trzecie zarobków. Nawet w Portugalii urlop macierzyński trwa trzy miesiące z pełnym uposażeniem. Rząd federalny USA nie gwarantuje niczego[24].
Wydawałoby się, że najlepszym sposobem likwidacji bezrobocia jest skracanie czasu pracy, czemu towarzyszy wzrost jej wydajności. Oczywiście skracanie czasu pracy musiałoby się wiązać ze stabilizacją, a niekiedy zmniejszaniem zarobków, co oznacza, że jest to możliwe do wprowadzenia tylko tam, gdzie zarobki są względnie wysokie. Jednak nawet tam nie chcą się na to godzić ani pracodawcy, którzy wolą mieć pracownika zawsze dyspozycyjnego, ani pracobiorcy, którzy masowo zadłużeni, nie mogą sobie pozwolić na zmniejszenie zarobków.
Wiąże się to między innymi z tym, że olbrzymia liczba ludzi kupuje na kredyt i jest potężnie zadłużona. Co trzeci konsument w Europie ma możność zadłużania się. Łączna suma bieżących kredytów w krajach tzw. starej piętnastki (z uwzględnieniem pożyczek mieszkaniowych) wynosi prawie 4 biliony euro. Kredyty, do zaciągania których zachęcają banki, spłacane są z bieżących zarobków.
Nawet ludzie mający dobrze płatną pracę obrastają w kupowane na kredyt dobra, których utrzymanie, poza spłacaniem rat, sporo kosztuje. Nie mają oni przez to luzów finansowych, nie są skłonni do skracania czasu pracy i dzielenia się pracą, bo nikt nie może zrezygnować z aktualnie otrzymywanych dochodów. Przeciwnie, raczej starają się o dodatkowy zarobek. Ośmiogodzinny dzień pracy – zdobycz początku XX wieku – odchodzi w niepamięć.
Dlatego jeśli Europa będzie chciała za wszelką cenę gonić Stany Zjednoczone, korzystając z tej samej co one strategii rozwoju, to być może zwiększy innowacyjność, polepszy wydajność pracy, stanie się bardziej konkurencyjna, ale wątpliwe, czy będzie w stanie jednocześnie redukować bezrobocie i rosnącą polaryzację ekonomiczną społeczeństwa, chronić klimat i środowisko, zapewnić stabilność rodzinie.
Václav Havel w przemówieniu wygłoszonym na 10-lecie „Gazety Wyborczej”, nawiązując do sytuacji krajów Europy Wschodniej, stwierdził: „Nie jestem pewny, czy przypadkiem nie doganiamy Zachodu głównie w sferach, które dla niego samego powinny stanowić ostrzeżenie i które prowadzą go, a wraz z nim świat, do niedobrej przyszłości”[25].
W Europie mówi się dziś o groźbie dwóch szybkości rozwoju wchodzących w jej skład państw. Sądzę, że realniejsza jest groźba, że z różną szybkością rozwijać się będą nie całe państwa, lecz poszczególne warstwy ich społeczeństw: już wkrótce ludność może podzielić się na dwie klasy – z jednej strony wysoko wykwalifikowanych specjalistów z bardzo wysokimi dochodami, z drugiej – całą resztę zepchniętą do sektora tanich usług. Tendencje takie widać w wielu krajach, także u nas.
Nawet jeśli Europie udałoby się stać „najbardziej konkurencyjną gospodarką świata”, to raczej nie będzie to gospodarka przyjazna człowiekowi, do jakiej pretenduje państwo opiekuńcze, do którego przyzwyczaili się Europejczycy. Już teraz poddawane jest ono silnej krytyce przez niektóre środowiska liberalne, upatrujące w nim źródła obecnych trudności. Europejczycy w dużej mierze chcą jednak bronić tego państwa przed nadmiernym wystawianiem go na działanie wolnego rynku.
[23] J. Gleick, Szybciej, Poznań 2003, s. 130
[24] T. Judt, dz. cyt
[25] V. Havel, „Gazeta Wyborcza”, 17 V 1999
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.