Freud uważał, że dzięki psychoanalizie można zyskać pewien szczególny rodzaj etyki, który polega na uczciwości wobec siebie. Dzięki psychoanalizie człowiek się nie okłamuje. Znak, 1/2009
Ona bardzo chciała, by terapeuta trzymał ją za rękę w trakcie sesji. Z biegiem czasu okazało się jednak, że było coś, czego ona nie pamiętała, a co wydarzyło się wcześniej. To wyszło na jaw w trakcie dalszej psychoanalizy. Otóż okazało się, że po poparzeniu, przez bardzo wiele miesięcy, kiedy rany się goiły, matka nie mogła jej przytulać.
Okazało się, że to była prawdziwa trauma, która sprawiała, że każdą głębszą relację pacjentka przeżywała w ten sposób, że jest ktoś, kto nie może podejść i nie może przekroczyć pewnych ograniczeń. I jest w tej sytuacji tak samo bezradny jak ona.
Są różne rodzaje traumy, nie zawsze wiążą się one z jakimś konkretnym wspomnieniem, które można wydobyć w terapii. Może to być na przykład jakieś przekonanie o sobie, o świecie. W psychoanalizie funkcjonuje pojęcie „skumulowanej traumy”, odnoszące się do sytuacji, które same w sobie nie musiały być traumatyczne, ale z jakichś powodów nie udało się ich opracować.
Rodzice są czasem trochę nieuważni, opuszczający, niewystarczająco rozumiejący czy opiekuńczy, czasem impulsywni, jak wszyscy normalni rodzice, a z jakichś powodów dzieciom nie bardzo udaje się opracować takie doświadczenia.
Uważa się, że często dzieje się tak dlatego, iż rodzice nie byli w stanie zauważyć, że dziecko zostało przez to zranione. Nie tyle samo zranienie jest kluczowe, ile to, że rodzice nie byli w stanie tego zarejestrować i zareagować na to. Tu właśnie otwiera się pole dla psychoanalizy czy w ogóle dla psychoterapii. Pełni ona funkcję rodzicielską w tym sensie, że daje rozumienie, którego kiedyś zabrakło.
Można powiedzieć, że tylko tyle i aż tyle, bo czy samo rozumienie może być uzdrawiające?
Wszyscy pacjenci o to pytają. „Czy pani mnie wyleczy rozmową, czy pani mnie wyleczy tym, że pani będzie mnie rozumiała?” To jest temat na inną rozmowę, musiałybyśmy powiedzieć o fenomenie przeniesienia, które w gabinecie psychoanalityka jest odpowiednikiem snu.
Wszystko, co nas boli w nieświadomości, wszystko, co najgorszego spotkało nas w życiu, odtwarza się w rozmowie z terapeutą. Rozumienie, które tu się dokonuje, oznacza bardzo intensywne emocjonalne uczestnictwo w doświadczeniu pacjenta. Uczestniczymy z pacjentami w niezwykle emocjonalnym, żywym doświadczaniu od nowa najgorszych sytuacji ich życia, stajemy się ich elementem.
Wydaje się, że w naszych czasach mamy do czynienia z odwrotną tendencją: im mniej myślimy, tym lepiej.
Tak. I jest tu jeszcze jedna ważna rzecz do powiedzenia. Freud mniej o tym pisał, więcej jego następcy, na przykład Melanie Klein. Otóż utrzymywanie różnych rzeczy w nieświadomości i niezajmowanie się nimi ma swoją cenę. Jest nią zubażanie siebie. Nie jest bowiem tak, że można się czegokolwiek ze swej nieświadomości pozbyć, nie zajmując się tym.
To również jest część nas – tacy jesteśmy. Jeśli decydujemy się tego nie widzieć, jakoś się zubażamy, jakbyśmy sobie sami zasłonili jedno oko i tylko jednym okiem próbowali patrzeć na świat. I tak samo, jeśli chodzi o doświadczanie treści nieświadomych. Dopóki wszystko w naszym życiu dobrze się układa – problem nie występuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.