Przez dziesięciolecia tkwiliśmy w zamrażarce komunizmu i nagle spadł na nas z nieba nowy zaawansowany porządek, za którym stały setki lat ewolucji, zastępy specjalistów od ekonomii, psychologii społecznej, marketingu, reklamy itd. Byliśmy równie bezradni wobec nowego porządku jak Komancze, których zamykano w rezerwatach. Znak, 7-8/2009
Każdy będzie uwięziony w bani z informacjami adresowanymi wyłącznie do tej jednej osoby i będzie nimi efektywnie powodowany. Informacje i usługi będą dopasowane do konsumenta i będą go prowadzić w kierunku, który jest zgodny z interesami producentów. Czy to jest spiskowa teoria dziejów? Nie. To raczej neodarwinizm w wersji korporacyjnej.
Wszelkie futurologiczne rozważania cieszą się zasłużenie złą sławą, bo bardzo rzadko udawało się komuś trafnie przewidzieć przyszłość. Szef amerykańskiego urzędu patentowego bodajże w 1886 roku ogłosił, że ludzkość nic więcej nie wynajdzie, wszystkie najważniejsze odkrycia zostały już bowiem poczynione. Z drugiej strony zdarzają się geniusze.
Za największego wizjonera XX wieku uważam Aldousa Huxleya, który w Nowym wspaniałym świecie przewidział kierunek, w jakim będziemy zmierzać. Podobne intuicje miał potem Guy Debord, autor znakomitego Społeczeństwa spektaklu, który niczym Archimedes odkrył dwa prawa społeczeństwa spektaklu, w którym żyjemy: „co się ukazuje, jest dobre; a co jest dobre, ukazuje się” [1].
Z ich wizji wyłania się obraz formy sprawowania władzy, której właściwie nie można się sprzeciwić. Ona jest tak szczelna i tak przemyślnie skonstruowana, że nie da się uzyskać wglądu w jakikolwiek aspekt funkcjonowania rzeczywistości. Zwolennik spiskowych teorii dziejów będzie w tym wypadku mówił o jakimś sprzysiężeniu, ale można równie dobrze powiedzieć, że stopień komplikacji współczesnego świata jest tak znaczny, że po prostu nie da się ogarnąć wszystkich wpływających na nas czynników.
To właśnie Debord powiedział, że żyjemy w takiej rzeczywistości, w której „nie można już wierzyć nikomu w niczym, czego nie doświadczyło się samemu, i to bezpośrednio” [2]. A przecież nie mamy możliwości, by samodzielnie i niezależnie zweryfikować wiedzę na temat tego, jak wyglądało powstanie Tamilskich Tygrysów, jak doszło do zamachu na WTC, dlaczego właściwie mamy dziś kryzys i czy to istotnie jest kryzys.
Kiedy czytamy, że jakiś bank jest zagrożony, to nie wiemy, czy tak jest naprawdę czy też ktoś na tej informacji spekuluje… A zatem jednostka ma coraz mniejszą możliwość wpływania na scenariusz dotyczący najistotniejszych wydarzeń społecznych, politycznych czy ekonomicznych. Ktoś bardzo dobrze wykształcony zdaje sobie sprawę z tych mechanizmów, ale nie zmienia to faktu, że nie potrafi na nie wpływać.
Poprzez to, że bliska jest mi perspektywa debordowsko-marksistowska, patrzę na jednostkę przez pryzmat tego, jakim jest poddana oddziaływaniom – kulturowym, edukacyjnym itd. Zauważam, że człowiek jest znacznie bardziej elastyczny, niż to sobie dotychczas wyobrażałem, i że bardzo się zmienia. Dziś dominuje zupełnie inny niż jeszcze 20 lat temu stosunek do relacji międzyludzkich, do przedmiotów, co wiąże się z funkcjonowaniem w nowym systemie późnego kapitalizmu.
Badania psychologiczne pokazują, że współcześni ludzie zaczynają mieć jakiś nowy typ formacji intelektualnej czy też funkcjonowania procesów poznawczych ze względu na odmienne wymagania środowiska i bezprecedensowy sposób przepływu informacji. Na przykład dzisiejsi dwudziestolatkowi bardzo wyraźnie wykazują tzw. syndrom stałego rozproszenia uwagi.
Polega to na tym, że z jednej strony potrafią równocześnie przetwarzać bardzo dużą liczbę informacji (w tym samym czasie wysyłać esemesa, przeglądać witrynę internetową i rozmawiać przez telefon) i że tego wymaga od nich kulturowa rzeczywistość, z drugiej zaś – co jest zbawienne dla ich psychicznej równowagi i bezpieczeństwa – większość tych informacji się w nich nie zatrzymuje. W tej sytuacji można zapytać, co będzie się działo, kiedy środowisko, w którym żyją, będzie potęgować te wymagania.
[1] G. Debord, Społeczeństwo spektaklu. Rozważania o społeczeństwie spektaklu, tłum. M. Kwaterko, Warszawa 2006, s. 36.
[2] Tamże, s. 160.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.