Polskie Inflanty, czyli zapomniana kraina Europy

Są takie miejsca w Europie, gdzie brakuje bieżącej wody i kanalizacji, więc sobotę całe rodziny wybierają się do łaźni, by wykąpać się przed niedzielną mszą. Są takie miasta, w których zamiast psów czy kotów ludzie hodują krowy, bo to jedyny sposób na prawdziwe, a nie „unijne” mleko. Znak, 7-8/2009



„Prowadzili ich do lasu, o tam. Po kolei kazali im zrzucać z siebie ubrania i wszystko. Ja byłem w domu z mamą i z kolegą. Po chwili tylko strzały. My nic nie mogliśmy zrobić, a tam byli nasi koledzy i koleżanki. I lekarze, i prawnicy. To byli dobrzy ludzie ci Żydzi, pracowici. To był rok 1941, wszystkich rozstrzelali, dwa tysiące ludzi…A potem, mimo zakazu mamy, pobiegłem do lasu z kolegą zobaczyć. A tam tylko krew i ziemia, krew i ziemia”... Niemal każdy Polak na pytanie o szkolne relacje z żydowskimi rówieśnikami reaguje zdziwieniem, tak jak pan Stanisław: „No a jakie miały być te relacje? Dobre były, normalne”.

Gdy wraz z nastaniem wojny, a później Związku Radzieckiego pozamykano polskie szkoły, wiele dzieci mogło uczyć się polskiego tylko z katechizmów i modlitewników. Dlatego Kościół tak wiele tu znaczył dla Polaków. „Pamiętam, jak w czasie wojny Sowieci chcieli wywieźć księdza z naszej wsi. Wtedy tata i wszyscy nasi sąsiedzi położyli się razem na drodze, by zagrodzić przejazd. I długo tak leżeli. W końcu jednak się nie udało i księdza zabrali na zawsze” – wspomina pani Weronika (75 lat) opiekująca się polskim kościołem w Krasławiu. Jej dzieci i wnuki mówią po polsku, ale to wyjątek, bo większość potomków Polaków, wchodząc w mieszane związki małżeńskie, pod naporem życiowych losów, ciężaru dnia powszedniego na obcej już dziś ziemi gdzieś zatraca polskiego ducha.

Poza tym, od chwili rozpadu Związku Radzieckiego, główny nacisk kładzie się na Łotwie na powrót do języka narodowego, który przez lata był wypierany przez rosyjski. I tak, zarówno w Dyneburgu, jak i w Krasławiu jest polska szkoła i kościół, jednak wielu rodziców rezygnuje z przekazywania dzieciom polskiej mowy. „Jak się nie zna łotewskiego, to w Rydze nie ma szans na znalezienie pracy. A wszyscy młodzi stąd uciekają, bo tu tylko staruszkowie i tylko rosyjski” – mówi pani Maria z Krasławia.

Rzeczywiście, przemierzając Łatgalię, ma się dziwne uczucie bycia zawieszonym w przestrzeni i czasie, odbywania podróży donikąd – ulice są opustoszałe, po sowiecku senne, a wokół przeważają ludzie w podeszłym wieku. Do komunikacji wystarcza język rosyjski. W Dyneburgu (łotewski Daugavpils, kiedyś niemiecki Dünaburg, rosyjski Borisoglebowsk), liczącym około 118 tysięcy mieszkańców, działa państwowy uniwersytet. Rząd od kilku lat walczy o to, by wszystkie zajęcia odbywały się w języku łotewskim (a nie po rosyjsku), ale to nie takie łatwe. „Młodzi muszą stąd uciekać, oni tu nie mają przyszłości” – mówi pani Anna, której jedna wnuczka studiuje w Rydze, druga w Polsce.

Wojenne losy Łatgalczyków

Dyneburg to drugie co do wielkości miasto Łotwy – kraju przyjętego do Unii Europejskiej razem z Polską. Ale europejskie wyobrażenia o mieście zderzają się na miejscu z jego prawdziwym obliczem: na Dyneburg składa się kilka wiosek bez kanalizacji połączonych osiedlami sowieckich bloków i zakładów przemysłowych.

W centrum jest wiele miejsc, w których za rogiem kamienicy kończy się asfalt i wysokie zabudowania, a zaczyna… pianie koguta pod wiejskim domostwem. Wieczorem nieoświetlona aglomeracja pustoszeje, słychać jedynie krzyki i zaczepki więźniów, dochodzące ze zbudowanego jeszcze w czasach Związku Radzieckiego zakładu karnego, dziś położonego tuż przy jednej z głównych ulic. Za dnia widać, jak przez zakratowane okna cel więziennych machają do przechodniów, wołając o odrobinę uwagi.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...