Kłopoty z uczciwością

Dlaczego cnota uczciwości jest dzisiaj deprecjonowana, a nawet wypierana ze świadomości? Wiąże się to z obecnym stanem kultury i duchowości – ich charakterystyczną cechą jest infantylizacja życia, przejawiająca się w kulcie młodości i ucieczce przed dojrzałością, czyli odpowiedzialnością. Zeszyty Karmelitańskie, 2/2009



Pochwała zwyczajności

Młodość charakteryzuje idealizm – jest ona ze swej istoty skierowana na rzeczy wielkie i nadzwyczajne: czyny heroiczne, dzieła zwalające innych z nóg itp. Czy jest na świecie chociaż jedna dziewczyna, która w głębi duszy nie tęskni za nadzwyczajnym mężem i za jeszcze bardziej nadzwyczajnymi dziećmi? Jeden z największych polskich filozofów, Roman Ingarden, mając szesnaście lat, pisał: „(…) mam zamiar napisać coś wielkiego, coś potężnego, co wstrząsnęłoby całym światem i rzuciłoby na kolana całe tłumy ludzi, co pozostałoby jako pomnik trwalszy od spiżowych i marmurowych kolumn!!”.

Młodość nie trwa jednak wiecznie, lecz stopniowo przechodzi w dorosłość, czyli dojrzałość. A istotą dojrzałości jest odpowiedzialność. „Świadomość odpowiedzialności – pisze Tischner – wyłania się z głębi osoby i ogarnia jej całość. Można powiedzieć: osoba to całość jej odpowiedzialności”.

Jednym z ważnych elementów dojrzewania, przyjmowania na siebie budzącej się odpowiedzialności, jest uświadamianie sobie swojej skończoności i ograniczoności oraz wyciągnięcie z tego właściwych wniosków. Nie chodzi, rzecz jasna, o porzucanie ideałów młodości; chodzi o przekształcanie wolności abstrakcyjnej – „wolności do wszystkiego” w wolność realną, konkretną. „ Ten, kto nie zgadza się – pisze Paul Ricoeur – być czymś określonym, a więc ograniczonym, ten w istocie wybiera niebyt”.

Zgoda na bycie czymś określonym jest zarazem przyjęciem prawdy o tym, że każdy z nas ma do przebycia na tym świecie jedyną, tylko jemu zadaną drogę – z rolami społecznymi, konkretnymi zadaniami itd. I ostatecznie nie to jest ważne, czy idę przez życie drogą zwyczajną czy nadzwyczajną (w końcu, ilu z nas może być papieżami, biskupami, słynnymi naukowcami, prezydentami, gwiazdami medialnymi itp.), lecz to, czy realizuję własne powołanie i czy czynię to najlepiej, jak tylko potrafię.

Dlaczego cnota uczciwości jest dzisiaj deprecjonowana, a nawet wypierana ze świadomości? Wiąże się to z obecnym stanem kultury i duchowości – ich charakterystyczną cechą jest infantylizacja życia, przejawiająca się w kulcie młodości i ucieczce przed dojrzałością, czyli odpowiedzialnością, co najlepiej widać w dziedzinie relacji damsko-męskich i w sferze erotyki. Temu kultowi i tej ucieczce sprzyja cywilizacja wirtualno-medialna, której dogmatem jest przeświadczenie, że prawdziwe życie nie rozgrywa się w świecie realnym, a więc przede wszystkim w codzienności i zwyczajności, lecz w sferze wirtualno medialnej – niecodziennej, nadzwyczajnej, magicznej.

Uczciwość nie jest wprawdzie najwyższą wartością moralną, nie ulega jednak wątpliwości, że jest cnotą ważną. Małżonkowie przecież zapewniają się: „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską!”. Mimo że uczciwość jest podstawowym wymiarem życia moralnego człowieka i ważną zaletą człowieka – w przeciwieństwie do wielkich cnót, m.in. heroizmu, i modnych cnót, np. tolerancji – jest to wartość zbyt zwyczajna, aby do niej przywiązywać większe znaczenie.

Tęskniąc za wielkością i popularnością, równocześnie gardzimy codziennością i zwyczajnością – mierzi nas zwyczajny zawód, zwyczajna praca, zwyczajna uczciwość... „Dookoła tak wielu kandydatów do wielkości, do nadzwyczajności, do piedestału choćby i kameralnego, bodaj do szmerku pochwalnego i bodaj do jednego «och» i «ach». Czy nikt nie stanie w kolejce do zwyczajności? Bo w tamtej pierwszej naprawdę rzadko dają nadzwyczajność, często natomiast – śmieszność”.


Autorem tych słów jest znakomity eseista i publicysta katolicki, Tadeusz Żychiewicz, któremu tak wiele zawdzięczam; m.in. to, że gdy w czasach studenckich chciałem być wszystkim, i w których wszystko musiało być nadzwyczajne, nauczył mnie poprzez swoje teksty, m.in. publikowane w „Tygodniku Powszechnym”, a wydane potem w książce Dom Ojca, cenić codzienność i zwyczajność. Gdybym się tego wówczas nie nauczył, czy wyraziłbym zgodę na napisanie tego zwyczajnego eseju, zamiast pracować nad wielkim, rzucającym na kolana dziełem filozoficznym.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...