Bez cudownych recept

Albo sam zaatakuję, albo będę ofiarą. Tak coraz częściej myślą uczniowie prześladowani przez rówieśników. Nie zawsze udaje im się obronić przed przemocą ze strony kolegów. Fala w szkole narasta. Magazyn Familia, 1/2009



Reszta klasy przyglądała się temu biernie, nie interweniowała. „Przyzwalali na to na zasadzie, że to nie ich sprawa” – uważa psycholog. Co ciekawe, o przemocy wiedzieli nauczyciele. Postępowali jednak stereotypowo: były uwagi w dzienniczkach, karcenie, wzywanie rodziców. Na jakiś czas był spokój, potem wszystko wracało do normy – czyli do nienormalności.

W tym wypadku terapia się udała, ale trwała bardzo długo i dotyczyła wszystkich uczestników dramatu, poza… nauczycielami. Chłopak nie zmienił szkoły, skończył ją, a w gimnazjum, jak twierdzi jego mama, nie ma już takich problemów.

Niedźwiedzie przysługi

Krzysiek, syn warszawskiego socjologa, też na własnej skórze doświadczył przemocy szkolnej. Był dobrym uczniem w nie najgorszym gimnazjum. Nauczyciele go chwalili, stawiając za wzór innym, co okazało się niedźwiedzią przysługą.

Większość klasy reagowała na to niechęcią, wielu zazdrościło. Stąd był tylko krok do agresji i „ścigania”. Zaczęli go grupowo prześladować, dochodziło do zaczepek i bijatyk. Jak potem mówił, nie miał życia. Na szczęście szybko wkroczyli w to rodzice Krzyśka.

„Rozmawialiśmy z nim nie tylko o stopniach i zadanych pracach domowych, ale i o tym, czym naprawdę żyje. Wiedzieliśmy o kłopotach i o kolegach, z kim się zaprzyjaźnił, o co pokłócił. Po trosze żyliśmy jego szkolnym życiem. I pewnie dlatego mogliśmy szybko zareagować – mówi matka Krzyśka.

– Najpierw była rozmowa z nauczycielem, potem, gdy on próbował sprawę bagatelizować, poszliśmy do dyrektora. I był efekt. Doszło do długiej rozmowy wychowawcy z uczniami. Ogólnego «Kochajmy się!» w klasie Krzyśka może nie ma, ale nie ma także bijatyk i przemocy psychicznej”.

Krzysiek otworzył rodzicom oczy na rzeczywistość, jakiej wcześniej nie znali. Ci, którzy go „ścigali”, sami mieli kłopoty, tyle że ze swoimi rodzicami. Puszczano ich samopas, być może sami byli bici.

Skacowane lekcje

Oczywiście nie tylko chłopcy stają się ofiarami szkolnej przemocy. Także dziewczęta. Najczęściej jest tak, że ofiara przemocy nie tylko nie stawia się, ale też zachowuje swoje przeżycia dla siebie. Obawia się zemsty i pogorszenia własnej sytuacji. Zdarza się, że przebąkuje o przeniesieniu do innej szkoły, wyszukując najrozmaitsze wytłumaczenia. Czasem zaczyna wagarować.

„Przemocy szkolnej często winni są nauczyciele, najczęściej nieprzygotowani do radzenia sobie z problemami, z którymi stykają się w pracy – podkreśla psycholog z łódzkiej poradni szkolno-pedagogicznej. – Sami mówią: «Ja studiowałem geografię, biologię. Nie wiem, jak zachowywać się w takich sytuacjach»”.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...