Jednym z najbardziej gorących tematów związanych z seksualnością jest zjawisko homoseksualizmu. Jednocześnie wydaje się, że popularność tej problematyki nie służy rzetelnemu poznaniu jej istoty; bardzo często wypowiadającym się w tej tematyce brakuje znajomości podstawowych faktów i pojęć... Pressje, 8/2006
KM: Czy mógłby Ojciec na koniec spróbować odpowiedzieć, czy Kościół katolicki rzeczywiście jest homofobiczny, jak podnoszą często Jego przeciwnicy?
JP: Termin homofobia ma podwójne znaczenie – psychologiczne i socjologiczne. W tym pierwszym sensie, jest to termin kliniczny, który opiera się na zjawisku internalizacji lęku, przed czymś co postrzega się jako zagrożenie, ale lęk ten ma irracjonalne podłoże. Zatem homofobia w sensie psychologicznym będzie irracjonalnym lękiem przed osobami o skłonnościach homoseksualnych. Inne znaczenie ma ten termin w dyskursie społecznym, gdzie o homofobii mówi się nawet wtedy, gdy ktoś się nie zgadza z niektórymi postulatami osób czy środowisk homoseksualnych i próbuje to uzasadnić.
Ten termin w dyskursie społecznym służy wtedy do krytyki wszystkich głosów wyrażających jakikolwiek sceptycyzm w stosunku do lobby homoseksualnego. Wracając do Panów pytania, można stwierdzić, że stanowisko Kościoła jest „homofobiczne” w sensie społecznym, bo kategorycznie odrzuca pewne postulaty środowisk homoseksualnych. Jeśli jednak będziemy rozumieli słowo homofobia w sposób psychologiczny, to stanowisko Kościoła nie może być za takie uznane. Oczywiście, mówię tu o Doktrynie i Nauczaniu Kościoła. Niestety, wśród jego członków, zarówno świeckich, jak i duchownych, spotkać można stanowiska niebezpiecznie zbliżone do homofobii, a nawet wprost homofobiczne, również w sensie psychologicznym. Ale to na szczęście nie jest standard ani ideał do realizowania.
Rozmawiali: Krzysztof Mazur i Jacek Lubelski