Trzynastego czerwca 2004 r., mniej więcej, co piąty Polak zdecydował się wziąć udział w euro-wyborach, chociaż, jak sądzę, znacznie bardziej chciałby wybrać nowy polski Sejm. Powściągliwość i Praca, 7-8/2004
Trzynastego czerwca 2004 r., mniej więcej, co piąty Polak (pomimo kompletnej nieobecności w mediach merytorycznej, uczciwej debaty o problemach Unii Europejskiej, o kontrowersyjnych ustaleniach traktatu konstytucyjnego, o zakresie uprawnień Parlamentu Europejskiego) zdecydował się wziąć udział w euro-wyborach, chociaż, jak sądzę, znacznie bardziej chciałby wybrać nowy polski Sejm.
Frekwencja wyborcza, 20,87 proc. to ponad dwa razy mniej, niż w wyborach 2001 i 2002 roku. Prezydent Al. Kwaśniewski uznał tę frekwencję za porażkę społeczeństwa obywatelskiego. Czy Prezydent III RP udaje, że nie pamięta, czy rzeczywiście zapomniał o swojej publicznie złożonej obietnicy rozpisania wyborów do euro-parlamentu i do polskiego sejmu w jednym – czerwcowym terminie? Szkoda, że zmienił zdanie.
W kilku krajach starej i nowej Unii połączono wybory prezydenckie (Litwa), lokalne (np. Wlk. Brytania, Niemcy) z euro-wyborami zwiększając tym samym frekwencje i oszczędzając pieniądze podatników. Jeśli wybory do parlamentu Unii są czyjąś porażką, to w pierwszym rzędzie jest to porażka elity politycznej z politykami SLD na czele!
Nie wypada przerzucać na rodaków odpowiedzialności za własne błędy i własne zaniechania. Zastanawiam się, czy potencjalni wyborcy, którzy uznali, że nie potrafią zdecydować kogo i z jakiej listy partyjnej chcą wybrać, wykazali się niskim, czy wysokim poziomem postawy obywatelskiej. Jeśli wyborcy nie ufają politykom, nie rozumieją do jakich zadań w Parlamencie Europejskim ich wybierają, nie potrafią odróżnić polityków wiarygodnych od niewiarygodnych i dlatego rezygnują z czynnego prawa wyborczego to postępują (przyznaję to z żalem) racjonalnie.
Wolałabym, podobnie jak Prezydent III RP, by racjonalność skłaniała moich rodaków do aktywnej, a nie pasywnej postawy w wyborach. Ale za tę postawę w większym stopniu odpowiedzialne są media, dziennikarze, politycy, elity opiniotwórcze, eksperci, szkoła i uczelnia niż przysłowiowy szary obywatel. To nie przypadek, że w wyborach uczestniczą w znacznie większym stopniu ludzie po czterdziestce niż do trzydziestki. Kto tak wychował w III RP młodych ludzi, kto dostarczył im wzorów postawy obywatelskiej? Jak wychowuje dzisiaj polska szkoła? Czy ministerialne programy nauczania przewidują wiedzę o demokracji? Czy budują etos obywatelskiej odpowiedzialności? Czy koncentrują się na edukacji do życia seksualnego? Czy za tą sytuację odpowiadają w większym stopniu gospodynie domowe, czy też prezydenci, premierzy i ministrowie rządów?!
Dlatego nie czynię mym Rodakom wyrzutów, że nie wzięli licznego udziału w wyborach. Przecież od roku czekają na wybory do Sejmu, w każdym kolejnym sondażu wyrażając coraz mniejsze poparcie dla L. Millera i jego rządu. I co? Ano nic. Pragnienie L. Millera potrzymania polskiej flagi we dwóch z Panem Prezydentem w Dublinie, w trakcie uroczystości przyjęcia nowych państw do UE okazało się ważniejsze niż interes państwa. Całe pięć tygodni czekaliśmy, by zapowiedź dymisji rządu została zrealizowana. W wyborach do euro-parlamentu SLD-UP, czyli polityczne zaplecze rządu M. Belki otrzymało poparcie tylko 569 tysięcy (!!!) osób, czyli 9,35 proc. głosujących. I co? I nic. Prezydent, który wyrzuca swoim obywatelom (a może poddanym?), że nie są społeczeństwem obywatelskim, nadal upiera się przy planach utrzymania władzy SLD-UP, używając M. Belki i sierpniowego terminu wyborów jako narzędzia szantażu politycznego. To jest właśnie prawdziwa lekcja wychowania obywatelskiego z demokracji, uczciwości wobec wyborców, z dotrzymywania politycznych obietnic, z poczucia odpowiedzialności za dobro wspólne. Jaki pan, taki kram!
«« | « |
1
|
2
|
3
|
»
|
»»