Chyba u ks. Twardowskiego przeczytałem takie zdanie: „jeżeli nie potrafisz czekać, to się nie módl”. Modlitwa wymaga cierpliwości, czasem trzeba czekać. Jeśli dziś coś nie zostało „spełnione”, to nie znaczy, że Pan Bóg nas odepchnął. Tu dotykamy tajemnicy modlitwy. List, wydanie specjalne, listopad 2006
Chyba na tym też polega fenomen kultu św. Rity, że jest ona jakoś dla nas tajemnicza. Dochodzimy do takiego momentu w jej życiu, bywa tak często i w naszym, że cisza jest najlepszą odpowiedzią na wszelkie wątpliwości, pytania, prośby. Po prostu muszę zamilknąć, bo cokolwiek bym powiedział, to wszystko będzie moje, niewystarczające.
Zawsze istnieje takie niebezpieczeństwo, że święty, którego kult się rozwija, stanie się ludziom bliższy niż Ten, który uczynił go takim...
Jest takie ryzyko i dlatego myślimy o tym, co zrobić, aby ten kult zachował swą świeżość, nie
zamienił się w formę doraźnej modlitwy: „Idę do św. Rity, bo mam dwa egzaminy, a przecież ona jest od spraw beznadziejnych”. Ta dotknięta cierniem stygmatyczka pokazuje przede wszystkim na ukrzyżowanego Chrystusa. Mówi nam, że życie jest niekiedy niewyobrażalnie ciężkie, naznaczone chorobą, bolesnym niepowodzeniem, ale w tym wszystkim jest Chrystus. Ona jest takim drogowskazem, znakiem wskazującym na Niego. I taką powinna pozostać.
Ojciec mówi, że kult św. Rity wyrasta z doświadczenia zrodzonego na modlitwie...
Mówiąc najprościej: jeżeli jadę samochodem i proszę św. Ritę, by mnie doprowadziła do celu, a po drodze zdarza się coś, co sprawia, że myślę, iż cudem uniknąłem nieszczęścia, to najpierw z wdzięcznością pomyślę o św. Ricie, przekonany, że ona była najbliżej mnie, bo wcześniej prosiłem ją o opiekę.
No dobrze, zdarzają się także uzdrowienia, o czym wiemy ze świadectw.
Tak, napływają do nas podziękowania za wysłuchane prośby, ale podczas nabożeństw nie ma
spektakularnych uzdrowień: nikt nie rzuca kul, nie wstaje z wózka...
Ale przecież mogło zdarzyć się i tak, że ktoś przed podróżą poprosił św. Ritę o opiekę i nie dojechał do celu; ktoś inny nie przeżył operacji... To jak to jest? Jedne modlitwy są wysłuchiwane, a inne nie?
Wszystkie modlitwy są wysłuchane – tak mi się wydaje. Chyba u ks. Twardowskiego przeczytałem takie zdanie: „jeżeli nie potrafisz czekać, to się nie módl”. Modlitwa wymaga cierpliwości, czasem trzeba czekać. Jeśli dziś coś nie zostało „spełnione”, to nie znaczy, że Pan Bóg nas odepchnął. Tu dotykamy tajemnicy modlitwy. Jeśli przychodzę do św. Rity, proszę ją o wstawiennictwo, muszę - po pierwsze - uzbroić się w cierpliwość, a po drugie - nie mogę zachowywać się jak dziecko, mówiąc: „Daj mi i już”. Może być tak, że ktoś prosi o zdrowie dla bliskiej mu osoby, a ta osoba umiera. Czy to znaczy, że św. Rita nie wysłuchała tej modlitwy? Może to była jedyna możliwa droga...
To trudne.
Tak... Tu zamilknę.
Rozmawiała Iwona Budziak
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»