Człowiek, gdy zrobi coś złego, zamiast zauważyć, że wyrządził komuś krzywdę, martwi się, że stał się grzesznikiem. Jest to zupełnie egocentryczna i nie do pokonania skłonność do użalania się nad sobą: “no masz, okazałem się cudzołożnikiem..." List, 3/2007
Co robić, jeśli moje sumienie nie wyrzuca mi czegoś, o czym wiem z nauczania Kościoła, że jest grzechem?
Należałoby wtedy zadać sobie pytanie: co się stało, że moje rozeznanie straciło smak przykazania? Zacznij szukać przyczyny tego rozdźwięku pomiędzy nauczaniem Kościoła a twoim sumieniem. Poczytaj na ten temat, porozmawiaj z kimś, zdobądź wiedzę, przemyśl swoją przeszłość... Z szacunku do swojego sumienia nie lekceważ tego dysonansu, bo zrobisz z niego bezużyteczne narzędzie wyrażania twoich pragnień.
Z pewnych grzechów więc nie spowiadamy się, ponieważ sumienie nam ich nie pokazuje. A z jakich jeszcze powodów nie wyznajemy wszystkich przewinień? Ze wstydu? Z nieświadomości?
Myślę, że każda z tych rzeczy może być powodem. Zacznijmy od wstydu. Czasem się zdarza, że ktoś przychodzi do spowiedzi i mówi: “Popełniłem grzech, ale wstydzę się go wypowiedzieć". Takie bezpośrednie wyznania są jednak rzadkością. Najczęściej ludzie w takiej sytuacji zachowują się jak biblijny Adam - próbują się ukryć z grzechem; tak go wyznać, by ksiądz go nie zauważył. Wstyd jest też często znakiem nieakceptowania jakiejś części swojego życia, np. seksu... Jak sobie z tym wstydem poradzić? Przede wszystkim trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co się faktycznie za tym wstydem kryje. Z czego wynika tak silna bariera przed wyznaniem danego grzechu? Czego się tak naprawdę obawiamy? Dopiero potem możemy próbować ten wstyd jakoś przełamywać.
Jeśli natomiast chodzi, o grzechy, których sobie jeszcze nie uświadomiliśmy, nie odkryliśmy w sobie, to zdałbym się całkowicie na Ducha Świętego. Bywa tak, że - ni stąd ni z owąd - zaczynamy myśleć o naszym postępowaniu w zupełnie nowy sposób. Zaczynamy dostrzegać w tym, co uważaliśmy za bezpieczne i dobre jakieś zło. Jedynym uzasadnieniem tego zjawiska jest to, że Bóg działa bezpośrednio na nasze sumienie. W miarę pogłębiania wiary, odkrywa przed nami kolejne obszary, których dotąd nie braliśmy pod uwagę w naszym rachunku sumienia. Pan Bóg ujawnia nam kolejne pokłady naszej grzeszności, żeby nas pomału z nich uzdrawiać.
Trzeba się na to otworzyć, ale trzeba też uważać, by nie drążyć sumienia dla swojej własnej perfekcji. Taka droga jest pułapką koncentrowania się na sobie, a nie na Panu Bogu. Spowiedź jest Dobrą Nowiną o uzdrowieniu mojego serca, a nie opowieścią o ciemności mojego grzechu.
Rozmawiała Marta Wielek