Żyjąc w społeczeństwie, które wyznaje ideały podobne do ideałów stada małp, nie pozostaje ci nic innego jak się starać. Wzorujesz się przy tym, podobnie jak małpy, na tych, którym się udało. Tak powstają mody, ale jeśli połączy się z nimi mechanizm konkurencji, pojawia się szaleństwo. Znak, 4/2007
Problem w tym, że już dziś widoczne są skutki uboczne. W Ameryce czy krajach anglosaskich na pytanie: „Jak się masz?", nie wolno odpowiedzieć: „Źle". Zawsze musisz być uśmiechnięty, chociaż akurat wywalili cię z pracy, zmarł ci ktoś bliski, boli cię głowa. Nie można być człowiekiem przegranym, chorym, zniechęconym, starym. W porównaniu ze standardami duchowości greckiej, chrześcijańskiej, wydaje się to nieludzkie. Dlaczego mam udawać, jeśli wzorem mają być relacje oparte na prawdzie, zaufaniu?
Żeby „być" trzeba dobrze wyglądać?
Nie „dobrze", a „lepiej". Samo tylko posiadanie już nikogo nie interesuje, chodzi o to, żeby mieć coś lepszego od innych. Lepiej wyglądać, mieć lepszy samochód, dom. Tak wygląda kultura, którą Riane Eisler2 określiła, jak „dominator model" - a więc oparta na rywalizacji i dominacji. Nie czerpie się w niej satysfakcji z tego, co się ma, tylko cały czas dąży do tego, żeby mieć więcej od innych i być od innych lepszym.
Ten pęd jest zresztą zrozumiały, jeśli popatrzymy na wszystko z perspektywy ewolucyjnej. Darwinista powiedziałby, że współczesny człowiek i małpy z gatunku naczelnych mają podobne zainteresowania. Ich uwagę przyciąga seks i walka o władzę. Małpy obserwują kto z kim walczy, aby wiedzieć jak zapewnić sobie wysokie miejsce w hierarchii - to po pierwsze. A po drugie - samice i samce obserwują te osobniki, które mogą pochwalić się największą liczbą aktów seksualnych, a następnie naśladują te zachowania, które pozwolą im osiągnąć sukces reprodukcyjny. Do niedawna „Big Brother" spełniał funkcje takiego eksperymentalnego stada. Program ten oglądały na świecie miliony ludzi, między innymi po to, żeby zobaczyć, jak się zdobywa władzę, kto może po nią sięgnąć, a obserwując głosowanie widzów, dowiedzieć się, co zrobić, żeby podobać się innym.
Żyjąc w społeczeństwie, które wyznaje ideały podobne do ideałów stada małp, nie pozostaje ci nic innego jak się starać. Wzorujesz się przy tym, podobnie jak małpy, na tych, którym się udało. Przykładowo Murzyni w latach 70. (np. James Brown) prostowali sobie włosy, żeby ułatwić sobie start w show biznesie. Chcieli w ten sposób upodobnić się do tych, którzy osiągnęli sukces. Później sytuacja się odwróciła, na fali była „Czarna Siła" (Black Power) i wtedy, to wśród białych zapanowała moda na fryzury „afro". Tak powstają mody, ale jeśli połączy się z nimi mechanizm konkurencji, pojawia się szaleństwo. Jak już wejdę w środowisko opalonych, to chcę być w tym najlepszy. Jak zacznę się odchudzać, to też chcę się na tym polu wyróżnić. Interesuje mnie tylko pierwsze miejsce.
Są jednak granice, chociażby wytrzymałości czy bólu.
Ale wygrywa ten, który je przekroczy. Jeżeli już jesteśmy przy porównaniach ze światem zwierzęcym, warto wspomnieć o istniejącej w biologii teorii, która opisuje ten mechanizm. Jest to tzw. teoria ponoszonych kosztów. Mówi ona, że samica jelenia zawsze wybierze partnera z największym porożem. Jej „rozumowanie" jest takie: jeśli udało mu się przeżyć z czymś takim na głowie - ciężkim, niewygodnym, utrudniającym ucieczkę wśród gęstych drzew - to wyraźnie jest lepszy od jeleni, które nie mają się czym pochwalić. W podobny sposób można wytłumaczyć szereg ryzykownych, ludzkich zachowań, np. ekscesy nastolatków: siada taki na motor i pędzi na granicy życia i śmierci. Podobnie postępują kobiety, wkładając wysokie szpilki, czy ci, którzy robią sobie tatuaże albo piercing. Wszystkie zachowania ryzykanckie, autodestrukcyjne imponują. Pokazują także, że ten, kto pozwolił sobie na taki wyczyn, ma niebywałą wytrzymałość. Dawniej nowobogaccy zapalali sobie papierosa banknotem studolarowym. Dziś można zobaczyć ludzi kupujących mnóstwo niepotrzebnych, zupełnie zbędnych rzeczy. Na podwórku stoją nieużywane samochody, w domach szafy zapchane ubraniami, których nigdy nie założą. Nie muszą. Oni tylko komunikują innym, że stać ich na taki wydatek. Że mogą ponieść takie ogromne koszty, bo - w domyśle - są lepsi od innych. Podobnie paw chwali się ogonem, chociaż on do niczego nie jest mu potrzebny. Częściej przeszkadza, bo dzikie koty uwielbiają atakować te nieporadne ptaki.
Dokąd manipulacja wyglądem może nas doprowadzić?
Człowiek jest na szczęście zwierzęciem, ma jeszcze resztki naturalnych odruchów i wzdraga się przed rzeczami, które mogą mu naprawdę zaszkodzić. Jednak, z drugiej strony, jest na tyle nieobliczalny, że nie wiadomo, na co go jeszcze stać. Być może coraz częściej będzie sięgał po tak drastyczne środki jak operacje plastyczne. Może będzie chciał coraz bardziej zmieniać swój wygląd. W jakim kierunku? Trudno powiedzieć. Nie wiadomo, jaki trend zapanuje w przyszłości.
Rozmawiał Marcin Jakubionek