Emigracja na kilka lat, by pracować i żyć spokojniej, wyjazd zarobkowy na pewien czas, szybka praca w wakacje wydają się łatwe do zaplanowania i do zniesienia. Przetrwam przecież ten krótki okres, dam radę. Będę dzwonić do żony, do chłopaka, do mamy, do tych, którzy zostali w Polsce. List, 3/2008
* * *
Wymienione powyżej problemy wymagają rozmowy, poklepania po ramieniu, przytulenia. Pogawędka przy kuflu piwa czy spacer po klifie w towarzystwie życzliwej osoby mogą leczyć serca i myśli. Owszem, jest wiele spraw, które z chrześcijańskiego punktu widzenia zaczynają się lub kończą grzechem. Wtedy, o ile są poważne, wymagają spowiedzi. Muszę jednak przyznać, że odmienna kultura, obce miejsce, inny Kościół, utrudniony dostęp do duchownych mówiących po polsku mogą paradoksalnie pomóc. Porównując Polskę i Irlandię, widzę, że w Polsce często nadużywamy spowiedzi. Przychodzimy do niej z pozornym bagażem drobnych, codziennych spraw. Zamiast pracować nad sobą, zbyt wiele zrzucamy na karb sakramentu. Przychodzimy z rozkołatanymi emocjami, ogarnięci wątpliwościami, czy coś potrafimy zrobić. Tymczasem rozmowa z przyjacielem, pocałunek męża, pogawędka z życzliwą osobą i pomoc innych potrafią leczyć. W Irlandii słyszę mniej spowiedzi jakby niepotrzebnych, takich z pozornych czy mikroskopijnych grzechów. Prawie nie ma tutaj pierwszopiątkowych polskich kolejek. Spotykam za to ludzi, którzy chcą szczerze porozmawiać. Może nie od razu, może boją się odsłonić, jednak po kilku spotkaniach, od słowa do słowa, przekazują sobie wzajemnie, czym żyją, kogo kochają albo kogo im brak. Bycie zdolnym do rozmowy i dyspozycyjnym wydaje się tu najważniejsze. Pogawędki, wysłuchiwanie zwierzeń o troskach innych dopełnia modlitwa, w deszczu, na rowerze, na spacerze…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.